5 szybkich wniosków: Lech – Genk 1:5
Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.
LECH WYSZEDŁ BEZ PLANU
—
Lech Poznań wyszedł na mecz w składzie, który został przewidziany w zapowiedzi i niestety od pierwszej minuty grał swoją piłkę. Niestety, ponieważ są rywale, z którymi nie możesz grać jak np. z Koroną Kielce czy Lechią Gdańsk, musisz zmienić taktykę dostosowując ją pod przeciwnika, jeśli zamierzasz cokolwiek ugrać. Lech mierząc się z mocniejszym Genkiem nie cofnął się, nie grał głębiej jak Korona z nami, tylko z tak mocną drużyną grał tzw. swoją piłkę, która skończyła się golem dla Belgów już w 10 minucie (Crvena zvezda strzeliła nam bramkę minutę wcześniej). Na szczęście KRC Genk grał w obronie jak od początku tego sezonu, dlatego wystarczyło trochę więcej przestrzeni w środku pola i akcja 3 na 3 dała nam bramkę na 1:1, która zwiastowała rozwiązanie worka z golami w tym ciekawie zapowiadającym się, otwartym meczu.
ROZNIOSĄ NAS?
—
Genk dosłownie 3 minuty po trafieniu na 1:1 miał kolejną szansę do zdobycia gola łatwo wykorzystując naszą prawą stronę. To nie Kayembe czy Sor byli dziś tak dobrzy, tylko Alex Douglas czy inni nasi obrońcy byli słabi. W akcjach, po których rywal strzelał gole lub po których nam zagrażał wyróżniał się jedynie schodzący z lewej flanki na środek Joao Moutinho potrafiący 2 razy wybić piłkę, którą wcześniej powinien wybić m.in. Alex Douglas czy tragiczny Mateusz Skrzypczak. Nawet z Antonio Miliciem na murawie pachniało kolejnymi golami dla Genku, który ponownie wyszedł na prowadzenie, gdy chwilowo graliśmy w osłabieniu. Na nic zdał się obroniony rzut karny przez Bartosza Mrozka i dobitka, cały czas można się było zastanawiać, czy Belgowie nas dziś rozniosą? Rywal napędzał się nieudolnością w środku pola, naszymi prostymi stratami, widokiem rozbitego taktycznie i mentalnie Lecha Poznań, który nie panował nad meczem nie potrafiąc zatrzymywać prostych ataków Genku, w tym akcji jego lewą stroną. Gol na 1:4 nie miał już tak naprawdę znaczenia, przy stanie 1:3 było już po meczu, Lech Poznań odpadł z Ligi Europy czekając najpierw na koniec pierwszej połowy a później na koniec tego meczu.
OBIE DRUŻYNY CZEKAŁY NA KONIEC
—
Początek drugiej połowy to dalsze pogrążanie się Lecha Poznań. Wrzutka w pole karne i próba zgrania piłki przez Michała Gurgula do Bartosza Mrozka skończyła się 5 golem dla Genku, który zadowolił się takim wynikiem. Na całe szczęście Belgowie już nam odpuścili, przestali przeprowadzać ataki z większą determinacją, zaczęli grać spokojnie tak samo zresztą jak Lech Poznań. Po meczu Niels Frederiksen przyznał, że jeśli nadal gralibyśmy tak jak w pierwszej połowie, to mogłoby się skończyć nawet 1:10 co pokazuje odklejenie Duńczyka, który nie miał żadnego taktycznego pomysłu na ten mecz. Kolejorz może podziękować drużynie Genku za wynik 1:5, na szczęście 5 goli strzelonych bez problemu naszej ekipie wystarczyło rywalowi, który nie polował na kolejne bramki, w tym np. na pożegnalne trafienie Arokodare mającego odejść za ponad 20 mln euro. Lech Poznań i KRC Genk od stanu 0:1 czekały już na koniec meczu, choć oczywiście były pojedyncze, rwane akcje w wykonaniu obu drużyn, od stanu 1:5 choćby 2 razy groźnie uderzył Joao Moutinho, ale coś takiego nikogo nie mogło zadowolić. Od 73 minuty kibice Kolejorza dużymi grupkami zaczęli opuszczać trybuny wcześniej gwiżdżąc na zespół, który znowu zawiódł ich zaufanie. Kwestią czasu jest dalszy spadek frekwencji, ta już dziś ledwo przekroczyła 25 tysięcy osób, którzy wiedząc o problemach drużyny mimo wszystko nie spodziewali się takiego łomotu. To boli, ponieważ Belgowie pokazujący przed meczem pychę bez problemu wygrali u nas różnicą aż 4 goli kpiąc sobie z Lecha Poznań mocniej niż 7 lat temu.
NIE MA PO CO TAM LECIEĆ
—
To koniec. KRC Genk awansował dalej, Lech Poznań jesienią zagra w Lidze Konferencji, ale tego typu „awans” do fazy ligowej jest niesmaczny i nikogo nie cieszy. Na razie Mistrz Polski rozmieniający majowy sukces na drobne nie ma po co lecieć do Belgii, najlepiej byłoby oddać walkowera, by uniknąć kolejnych urazów, jednak takie coś wiązałoby się z wykluczeniem klubu przez UEFA. Za tydzień Kolejorz będzie musiał odbębnić rewanż w Genku i najlepiej już teraz poprosić o rywala o jak najniższy wymiar kary, w tym o rezerwowy skład, który w obecnej sytuacji kadrowej oraz przy tym przygotowaniu taktycznym, pozwoli naszej drużynie uniknąć kolejnego blamażu. Obiektywnie i szczerze rewanż z KRC to udręka, katorga dla całej drużyny Lecha Poznań zwiększająca prawdopodobieństwo kolejnych kontuzji. Jest to mecz nikomu niepotrzebny, lepiej będzie skupić się na ważniejszym w tej chwili spotkaniu z Widzewem i na wcześniejszym losowaniu Ligi Konferencji (29 sierpnia, godz. 14:30), które niestety po takiej kompromitacji, jak dzisiaj nie będzie już smakowało tak fajnie. To przykre, gdyż wszyscy miesiącami czekaliśmy, by żyć takimi chwialmi.
JEST CORAZ GORZEJ
—
Wspomniany mecz z Widzewem Łódź jest ważny z innego powodu. Lech Poznań od zwycięstwa nad Górnikiem Zabrze może już nie wygrać w sierpniu żadnego innego spotkania! Jeśli 31 sierpnia nie ogra Widzewa u siebie, to zaliczy ponad 30 dni bez zwycięstwa. Mało? Kolejorz w 7 domowych spotkaniach sezonu 2025/2026 poniósł już 4 porażki zbierając baty od Cracovii i Genku, a także gładko przegrywając z Legią oraz Crveną zvezdą. Z tygodnia na tydzień jest tak naprawdę coraz gorzej, urazów przybywa, z każdym rywalem gramy tak samo, piłkarze popełniają te same błędy, coraz bardziej deptany przez trenera jest upokorzony dziś Bartosz Salamon, a sam trener również coraz mocniej obrywa od kibiców tracąc w oczach z każdym kolejnym meczem. Sytuacja robi się nerwowa, piłkarze czy Niels Frederiksen są poddawani coraz większej krytyce, Lech Poznań medialnie po mistrzostwie znowu jest na topie, lecz tym razem znowu mówi się o nim wyłącznie źle. Jeszcze niedawno wydawało się, że tego lata unikniemy kryzysu po zdobyciu tytułu Mistrza Polski, jednak tak się nie stało, aktualnie znowu przeżywamy chwile znane starszym kibicom. Dziś po 4 z rzędu meczu bez wygranej, w tym po najwyższym domowym łomocie w Europie od 1993 roku (1:5 ze Spartakiem Moskwa), możemy już mówić o kryzysie, a także o największym pucharowym upokorzeniu przy Bułgarskiej od czasu Stjarnanu Gardabaer 11 lat temu.
Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)
The post 5 szybkich wniosków: Lech – Genk 1:5 first appeared on KKSLECH.com.