Piłka nożna
Dodaj wiadomość
Wiadomości

5 szybkich wniosków: Legia – Lech 0:0

0 22

Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.

WYRÓWNANY MECZ Z MAŁĄ LICZBĄ KONKRETÓW

Lech wyszedł na mecz z Legią w składzie, który wszyscy chcieliśmy zobaczyć, a to zapowiadało grę poznaniaków o 3 punkty. Na początku spotkania więcej z gry miała Legia, która szybko zaczęła wykonywać dośrodkowania w pole karne m.in. na wysokiego Rajovicia, początkowo Lech grał bardziej z kontry, zabezpieczał tyły, nie chciał szybko stracić gola, chciał za to szybko przechodzić z obrony do ataku wykorzystując do tego m.in. boki pomocy. Z czasem obraz gry się zmienił, to Lech zaczął prowadzić grę, osiągnął nawet przewagę w posiadaniu piłki czy miał wyższe xG choćby za sprawą strzałów Taofeeka Ismaheela. O żadnej dominacji poznaniaków nie było jednak mowy, groźniejsze sytuacje po dośrodkowaniach miała Legia, nasz zespół z przodu miał za mało pary, pierwszy celny strzał oddaliśmy dopiero w 37 minucie za sprawą Ismaheela, który dość łatwo urywał się lewemu obrońcy gospodarzy robiąc wiatr z przodu, którego nie robili m.in. Mikael Ishak czy Luis Palma. Po pierwszych 45 minutach wynik 0:0 był sprawiedliwy, obie drużyny miały tylko zrywy, nikt nie miał wyraźnej przewagi, przy Łazienkowskiej spotkały się dwa zespoły, które nie chciały zdominować swojego przeciwnika pamiętając o tyłach.

KWADRANS DAJĄCY NADZIEJĘ

Po zmianie stron zrobiło się trochę więcej miejsca w środku pola, dzięki temu lechici poklepali na połowie Legii, piłkę do Filipa Jagiełły dobrze podał Joel Pereira, ale do naszego pomocnika szybko doskoczyli legioniści uniemożliwiając mu oddanie precyzyjnego uderzenia. Ta akcja z 47 minuty rozpoczęła ciekawy okres, poznaniacy nawet zamknęli Legię na połowie, zdominowali ją na 20 metrze, atakując wieloma piłkarzami niestety nie mieli dobrej pozycji do oddania strzału, który w końcu wykonał Luis Palma, ale piłkę i tak wyłapał Tobiasz. Krótko później w 56 minucie to warszawiacy mogli zdobyć gola, wtedy Alex Douglas wyszedł ze swojej strefy, nikt nie doskoczył do Kacpra Urbańskiego, a ten oddał groźny, płaski strzał zza pola karnego z trudem obroniony przez Bartosza Mrozka. W pierwszym kwadransie po zmianie stron nic nie wskazywało na bezbramkowy remis, dużo wskazywało za to na rozkręcenie się meczu, w którym o wyniku zdecyduje kogoś błąd lub przebłysk geniuszu np. Luisa Palma w naszej drużynie.

IM DALEJ, TYM GORZEJ

Luis Palma po zmianie stron nie mógł pokazać jakości, gdyż niespodziewanie szybko został zmieniony. Zmiany, które przeprowadził Niels Frederiksen nic nie wniosły do zespołu, tak naprawdę osłabiły drużynę, która po 60 minucie do końca meczu poważnie zagroziła Legii tylko raz, gdy w 71 minucie piłkę z akcji na głowę Mikaela Ishaka wrzucił Joel Pereira, lecz strzał Szweda dobrze sparował Tobiasz. Im dalej w mecz, tym było gorzej, choć Legia niewiele pokazywała sprawiając nawet wrażenie drużyny, której pasuje remis. Wydawało się, że w końcówce gospodarze mogąc chcieć nas zdominować, zaatakują większą liczbą piłkarzy, lecz tak się nie stało. Legia Warszawa szanowała remis, szanowała piłkę, starała się kontrolować przebieg zawodów w środkowej strefie i to samo robił Lech Poznań, którego po wejściu Taofeeka Ismaheela nie miał już kto ciągnąć. W naszej grze za mało było jakości oraz dynamiki, niby Lech szukał swoich okazji, chciał wygrać, widać było, że zawodnikom zależy, mieli oni parę stałych fragmentów gry, ale większość łatwo marnowali stwarzając w ostatnich 30 minutach niewielkie zagrożenie pod bramką warszawiaków.

TYLKO CZY AŻ REMIS?

Za nami nudny klasyk, w którym obie drużyny nie oddały razem nawet 30 strzałów. Do 60 minuty ten mecz jeszcze jakoś wyglądał, później już niewiele się działo, przez co chyba był on słabszy od tego majowego, kiedy dzięki przebłyskowi Aliego Gholizadeha udało się wyszarpać wygraną 1:0. Wczorajszy hit 13. kolejki można porównać do starcia Legia – Lech z listopada 2023 roku, kiedy także niewiele się działo, a mecz zakończył się tym samym bezbramkowym wynikiem. Faktem jest 5 kolejny mecz Lecha w Warszawie bez porażki, po którym passa z 33 gier z golem została przerwa, a poznaniacy zaliczyli 3 z rzędu (2 ligowe) spotkanie bez zwycięstwa, po którym i tak awansowali na 5. miejsce w ligowej tabeli. To dziwne, bo z jednej strony znowu nie wygrywamy, nie strzelamy nawet gola, a i tak notujemy awans w Ekstraklasie. Jest jeszcze druga strona medalu, jest nią punktowanie na tle poprzednich lat, aktualnie punktujemy najgorzej od 5 lat, czyli od sezonu 2020/2021, w którym Kolejorz był dopiero jedenasty. Na pewno zespół Nielsa Frederiksena wczoraj walczył, nie poddał się już przed meczem, dał z siebie dużo, ale czy zrobił wszystko, by zdobyć pełną pulę? Raczej nie. Brakowało nam jakości i szybkości z przodu, drużyna zbyt łatwo marnowała stałe fragmenty gry, czujnie zagrała za to w obronie, co pozwoliło zachować 4 czyste konto w sezonie 2025/2026 i 4 na wyjeździe.

LECH JEST W DOŁKU

Lech Poznań jest w dołku, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Seria 3 meczów z rzędu bez wygranej to najlepszy dowód na ten dołek, zespół w ciągu tygodnia rozegrał 3 zupełnie inne od siebie spotkania martwiąc kibiców swoją postawą. Jeśli funkcjonuje atak, to nie funkcjonuje obrona lub na odwrót. Ponadto wielu piłkarzy ewidentnie nie ma formy, co nie powinno nikogo dziwić, skoro podczas październikowej przerwy na kadrę zespół miał łącznie aż 7 dni wolnego marnując czas na pracę z trenerami. Był to idealny okres dla m.in. Roberta Gumnego, Leo Bengtssona, Alexa Douglasa, Antonio Milicia, Pablo Rodrigueza, Yannicka Agnero czy Taofeeka Ismaheela, ten okres został zmarnowany przez sztab, dlatego słaba forma wielu piłkarzy nie jest dziś zaskoczeniem. Nikt nie ma prawa być w formie, skoro nie trenuje jak profesjonalista, Niels Frederiksen ostatnio bardziej skupia się na szukaniu okazji do dawania zawodnikom wolnego, niż na zajęciach z drużyną, w której aktualnie niewiele funkcjonuje, nie ma żadnego elementu, który by ją wyróżniał. W czwartek również nie należy spodziewać się fajerwerków, ponieważ Duńczyk już wczoraj zapowiedział rotacje, dlatego z IV-ligowcem znów mogą nas czekać niezdrowe emocje. Wypada jednak wierzyć, że po hańbie z Linconem Red Imps sami piłkarze zmobilizują się i po prostu resztkami jakości przepchną wymagany awans do 1/8 finału Pucharu Polski.

Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)

The post 5 szybkich wniosków: Legia – Lech 0:0 first appeared on KKSLECH.com.

Comments

Комментарии для сайта Cackle
Загрузка...

More news:

Glasgow Rangers
Glasgow Rangers

Read on Sportsweek.org:

Inne sporty

Sponsored