Piłka nożna
Dodaj wiadomość
Wiadomości

5 szybkich wniosków: GKS – Lech 2:2

0 33

Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w skrócie dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.

PRZEWAGA, KONTROLA I STRACONY GOL

Lech Poznań nieźle wszedł w mecz z GKS-em, miał kontrolę, przeważał, gdyby nie Kuusk, to Ali Gholizadeh szybko otworzyłby wynik tego spotkania. Po okresie przewagi przyszła 14 minuta, w której dość przypadkowo i po zamieszaniu w polu karnym Lech stracił gola. Trudno tak naprawdę mieć do kogoś pretensje po tym stałym fragmencie gry, poznaniacy nie zablokowali uderzenia Repki, stracili bramkę i szybko musieli zacząć odrabiać straty. Nie była to dobra informacja, bowiem do dziś przy stanie 0:1 mieliśmy bilans 0-0-6 (z Pucharem Polski 0-0-7), więc czysto statystycznie w 14 minucie było już po meczu. Na szczęście po sobotnim remisie Rakowa Częstochowa z Koroną w Kielcach ekipie Lecha Poznań do zachowania 1. pozycji wystarczał dziś remis, a remis w Katowicach wydawał się jak najbardziej w zasięgu. Stracony gol z GKS-em jeszcze nie kończył tych zawodów, a tym bardziej, że na odrobienie tej bramki mieliśmy ponad 75 minut.

DUŻO NERWOWOŚCI, POJEDYNCZE DOBRE MOMENTY

Niestety po golu na 0:1 zespół Lecha przestał grać w piłkę. Poznaniacy stracili pewność siebie, bazowaliśmy wyłącznie na indywidualnościach, coś z niczego próbowali stworzyć Patrik Walemark z Alim Gholizadehem, ale to było za mało. Lech nie stanowił zespołu, na domiar złego znowu po formą był Afonso Sousa, który kiepsko współpracował z innymi piłkarzami. W 23 minucie sygnał do ataku uderzeniem z daleka dał Ali Gholizadeh, chwilę później zakotłowało się pod naszą bramką, gdzie dwoma interwencjami popisał się Bartosz Mrozek. Po 30 minutach tego meczu Lech nie miał na swoim koncie celnego strzału, na dodatek po 31 minucie na chwilę został zamknięty na połowie prosząc się o drugiego gola. Mentalnie drużyna siadła, nie pomogła jej też kartka dla Patrika Walemarka za symulkę, która wprowadziła tylko więcej nerwowości. Na całe szczęście Szwed w końcu błysnął czymś w ofensywie, w 43 minucie po płaskim zagraniu Antoniego Kozubala oddał strzał z daleka, po którym piłka przełamała rękawice Kudły co dało nam bramkę na 1:1. Mimo kiepskiej gry Lech Poznań jakimś fartem strzelił gola do szatni, zdobył bramkę w bardzo ważnym momencie, która pomogła natchnąć Lecha Poznań mającego dużo problemów w każdej formacji.

TO JUŻ KONIEC?

Druga połowa nie rozpoczęła się źle, rozmowy motywacyjne w szatni ewidentnie pomogły, gdyż Lech grał bardziej ofensywnie, składniej, więcej do gry zaczął pokazywać się Afonso Sousa, jeszcze częściej zespół starał się wykorzystywać w atakach Joela Pereirę, który często pojawiał się w środku pola identycznie jak Ali Gholizadeh. Pierwszy kwadrans poza interwencją Michała Gurgula w starciu z Marcinem Wasielewskim był niezły, był pod kontrolą Lecha, który znowu popełnił prosty błąd i tak naprawdę sam strzelił sobie gola. W 59 minucie piłkę krótkim podaniem źle wyprowadził Michał Gurgul, zaliczył juniorską stratę, płasko w pole karne z prawej strony zagrał Marcin Wasielewski i stało się. Były pomocnik Rakowa Częstochowa, Bartosz Nowak skorzystał z zamieszania, wpakował piłkę do siatki, przez co od tamtej pory trzeba było już modlić się o remis, który pozwalałaby pozostać na 1. miejscu w tabeli.

TO BYŁ CUD!

Przy stanie 1:2 nie mieliśmy już nic do stracenia, zostało 30 minut do wywalczenia choćby punktu i do przedłużenia szans na tytuł Mistrza Polski. Zespół Lecha Poznań na szczęście nie stanął, nawet po zejściu Patrika Walemarka od czasu do czasu szarpał, parę razy musiał wysilić się Kudła, który w końcu skapitulował. W 77 minucie tak jakby od niechcenia i z lewej strony piłkę w pole karne wrzucił Joel Pereira, w zamieszaniu Antonio Milić oddał strzał głową, trafił w stojącego obok Mario Gonzaleza, obaj uniknęli spalonego, a Hiszpan mógł cieszyć się z premierowego gola, który przypominał bramkę Manuela Arboledy z Manchesterem City na 2:1 w 2010 roku. To był naprawdę cud, tego typu szczęśliwe, dziwne gole zdarzają się raz na kilkanaście lat i właśnie taka bramka trafiła się Lechowi Poznań w 77 minucie dnia 18 maja 2025 roku. W 67 minucie mogło, a właściwie to powinno być 3:1, jednak w sytuacji 1 na 1 nasz bramkarz jakoś zatrzymał fatalny strzał Maka, a po 10 minutach niewykorzystana okazja zemściła się na GKS-ie, Lech po raz 2 w tym meczu podniósł się po stracie bramki i remisując 2:2 znowu był na czele Ekstraklasy. W końcówce to spotkanie mogło zostać rozstrzygnięte, gdyż 2 szanse miał Kornel Lisman, okazję w 89 minucie miał też Repka, który na szczęście faulował Mrozka. W doliczonym czasie meczu Lech zagrał już na remis co było dobrą, mądrą decyzją. Lech Poznań po zmianach, w tym po zejściu młodych piłkarzy w postaci Wojciecha Mońki oraz Michała Gurgula grał odpowiedzialnie, szanował ten punkt, który szczęśliwie wywalczył. Nie można jednak powiedzieć, że nasza drużyna pojechała do Katowic po remis, zespół Kolejorza oddał dziś aż 25 strzałów, w tym 9 celnych przy 9 uderzeniach GKS-u i 3 celnych. Lech Poznań starał się, lecz wiele rzeczy mu nie wychodziło, było widać wyrwę w środku pola, problemy motoryczne wielu piłkarzy, wielu zawodników bazowało wyłącznie na indywidualnych umiejętnościach, ciężko było dzisiaj dostrzec jakieś wytrenowane schematy.

JEDNO ZWYCIĘSTWA OD MISTRZA!

Lech Poznań znowu zaliczył historyczny mecz, przegrywając 0:1 pierwszy raz w tym sezonie nie przegrał, w sezonie 2024/2025 zremisował dopiero 4 mecz, a ten remis w obecnej sytuacji i z tak dziwnie nakręconym rywalem śledzonym z trybun przez przedstawicieli Rakowa smakuje słodko. Lech Poznań wykonał dziś cel minimum, pojechał na Górny Śląsk po wygraną, ale nie udało się zdobyć pełnej puli. Jest remis, który trzeba bardzo szanować, bo ten remis tylko przybliżył Kolejorza do wywalczenia tytułu Mistrza Polski. Cieszyć mogła reakcja drużyny przy stanie 1:2, zespół szybko się ocknął, wiedział o tym, że już nie ma czasu rozpamiętywać utraty 2 gola, trzeba grać, atakować, wyszarpać chociaż remis i z pomocą farta to się udało. Obiektywnie w 67 minucie powinno być 3:1 dla GKS-u Katowice, skończyło się remisem 2:2, który dla Lecha Poznań może mieć wkrótce ogromną wartość. Przecież gdyby Kolejorz dzisiaj przegrał, to realnie byłoby już po mistrzostwie, chyba nie byłoby osób, które wierzyłyby w Widzew Łódź i postawienie się tej drużyny w Częstochowie. Na szczęście dziś Lech Poznań mimo ciężkiej sytuacji kadrowej pokazał charakter, biegał, walczył, zrobił dużo, by na Górnym Śląsku zdobyć chociaż ten jeden punkt. Kto wie. Być może gol Mario Gonzaleza będzie wspominany latami. Wszystko okaże się już 24 maja około 19:30. MISTRZOSTWO BĘDZIE NASZE!

Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)

Comments

Комментарии для сайта Cackle
Загрузка...

More news:

Read on Sportsweek.org:

ŁKS Łódź
KKS Lech Poznań
KKS Lech Poznań

Inne sporty

Sponsored