Piłka nożna
Dodaj wiadomość
Wiadomości

Na chłodno: Cud

0 2

Cykl „Na chłodno” to od lat najpopularniejsza seria artykułów na KKSLECH.com. „Na chłodno” to nasze chłodne, szczere i obiektywne spojrzenie na Lecha Poznań. Informacje z klubu, ciekawostki, oceny, spostrzeżenia, opinie. Wszystko od kibiców do kibiców.

Środa, 14 maja 2025, pora obiadowa, emocje po ostatnich dwóch meczach opadły, czas dziś na pierwsze od dwóch miesięcy „Na chłodno” podsumowujące ostatnie dni, w których sytuacja jakimś cudem zmieniła się o 180 stopni. Wreszcie na plus!

W niedzielę o 16:00 rozpoczynając przedmeczowy raport na żywo z Warszawy na starcie pojawiło się takie zdanie: „Zespół Lecha Poznań może pokazać, że mylili się wszyscy ci, którzy w niego zwątpili, a takich osób było mnóstwo. Wygrajcie to i udowodnijcie coś wszystkim niedowiarkom! Wygrajcie to dla siebie!” i drugie w pierwszej minucie o 17:32 – „Gramy! Jeden cud w sobotę za nami, teraz w niedzielę pora na drugi. Niech to będzie niezapomniany mecz.” Takie slogany były tylko pobożnym życzeniem, po tylu tzw. „mokrych szmatach” mógł się wydarzyć tylko cud, o którym za moment będzie trochę więcej. Nie ma co ukrywać, że ten weekend był jednym z najpiękniejszych w historii tej witryny, już od paru tygodni nikt nie wierzył w choćby taki nagłówek do pomeczowego raportu, jaki teraz wisi. Dawno straciliśmy wiarę, nie ma co tego ukrywać, tak naprawdę pierwszy raz zespół Lecha Poznań czy szeroko pojęty klub pokazał, że myliliśmy się wygłaszając od początku kwietnia różne opinie głównie w materiach publicystycznych, wreszcie coś się nie sprawdziło i to po tylu latach! W końcu, w końcu Lech Poznań zrobił coś wielkiego, po tylu tzw. „mokrych szmatach”, po zeszłorocznym meczu z Legią 12 maja, po fazie finałowej 2018, po tych wszystkich nie tylko wyjazdowych rozczarowaniach czy po 4 przegranych finałach Pucharu Polski z rzędu wreszcie temu klubowi dopisało szczęście, któremu pomógł m.in. Ali Gholizadeh i stało się coś, czego nikt na tym świecie nie przewidział.

Należy podkreślić to po raz kolejny. Nie wierzyliśmy. Większość kibiców nie wierzyło, mnóstwo ludzi chodzących na większość meczów w ogóle nie kupiło biletu na spotkanie z Piastem dając sobie spokój najpóźniej po „efektownej” końcówce w Radomiu. W kwietniu były powody, by nie wierzyć i nie liczyć na żaden cud jak 15 lat temu w Chorzowie. Sorry, ale jak można było wierzyć? Od lat liczysz na słabość innych rzadko wygrywając, w sezonie 2024/2025 grasz raz na tydzień, prowadzisz w tabeli po 19 z kolejkach z rzędu, później niespodziewanie tracisz 1. miejsce po 2 z rzędu wyjazdach, wcześniej w meczu z Lechią masz możliwość odskoczenia wszystkim w tabeli, lecz już od 15 minuty grasz w dziesiątkę po 2 kartkach dla Douglasa (wcześniej nie ujrzał żadnej kartki w sezonie) i wszystko psujesz, we Wrocławiu nadal wygrywasz tylko 2 razy przez 15 lat, masz taktyczne problemy i polegasz na przebłyskach indywidualności. Do tego dochodzi ta ciężka sytuacja kadrowa, co chwilę ktoś wypada, piłkarze nie dają rady grać nawet przez 70 minut, ewidentnie gdzieś popełniono błąd w przygotowaniach, ale przecież nikt nie przyzna się do jego popełnienia. Było mnóstwo powodów, by po tylu przegranych sezonach (nadal jest 2 na 27 za Klimczaka), niewykorzystanych szansach, rozczarowaniach i wstydzie po prostu nie wierzyć! Swego czasu pytaliśmy tutaj o argumenty, dlaczego się uda, skoro tyle razy się nie udało? Wówczas chyba tylko użytkownik o nicku „patko78” przedstawił je w sposób konkretny. Pomimo odzyskania pozycji lidera w 32. kolejce jak 3 lata temu sytuacja tego Lecha Poznań jest trochę inna od tamtej. Wtedy po utracie lidera był łatwiejszy „na papierze” terminarz, był jeszcze Puchar Polski, cały czas na 100-lecie można było cos zdobyć, natomiast w tym sezonie od końcówki września mamy na głowie raptem jeden front, który zaczął wymykać się w Lechowy sposób. Trzy lata temu po porażce 2 maja wielu kibiców też utraciło wiarę, ale nawet nie zdążyło negatywnie się nakręcić jak teraz po Wrocławiu czy po Radomiu, bo już po 6 dniach Lech Poznań został liderem.

Każdy po tylu przegranych szansach, „mokrych szmatach”, niewykorzystanych okazjach do zdobycia trofeów i marnowaniu potencjału ma prawo nadal wierzyć lub nie wierzyć. Przed sezonem nikt jednak już nie wierzył w Aliego Gholizadeha poza Piotrem Rutkowskim, który może być teraz dumny z tego transferu i należy mu to oddać gratulując tej wiary, której akurat on nigdy nie stracił. Tak. Dziś Piotr Rutkowski może być najbardziej dumną osobą z postawy Gholizadeha, podjął ryzyko, nie sprzedał Irańczyka latem i może już teraz z satysfakcją mrozić szampana.

Przechodząc do cudu. Wielu kibiców tak właśnie nazywa wydarzenia z ostatniego weekendu. Jeśli ktoś ma inne zdanie to okej, ma prawo uważać inaczej, jednak może poniższy harmonogram wydarzeń z 10-11 maja 2025 da do myślenia, w tym interwencja Joela Pereiry porównywalna z tą Macieja Gostomskiego z Gdańska 2015. Nie. To nie było trenowane. Joel Pereira w doliczonym czasie pierwszej połowy przy stanie 0:0 instynktownie wybił piłkę zapobiegając utracie gola do szatni, po którym z taką grą i przy znanej statystyce Lech Poznań mógłby już się nie podnieść. Warto zwrócić uwagę, kto miał kryć piłkarza oddającego ten celny strzał. Słusznie chwalony Wojciech Mońka, który zmazał występ w Radomiu zdając w Warszawie egzamin dojrzałości akurat w tej sytuacji pogubił się w polu karnym, Ali Gholizadeh też nie zdążył wrócić do obrony, a cały zespół w niesamowity wręcz sposób uratował Joel Pereira. W 32. kolejce zdarzył się CUD, cud porównywalny z tym z 29. kolejki sezonu 2009/2010, w której wszystko wydarzyło się w ciągu kilkudziesięciu sekund, w roku 2025 wszystko miało miejsce w ciągu kilkudziesięciu godzin. Cud z pomocą niebios wywindował Kolejorza na fotel lidera, który wszyscy celebrują dzięki efektownej bramce Irańczyka, który jeden celny strzał Lecha Poznań w niedzielnym meczu zamienił na złotego gola. Po wspaniałym uderzeniu Aliego Gholizadeha w 77 minucie piłka w odpowiednim momencie zaczęła się dokręcać do bramki i nie trafiła w słupek, na który początkowo leciała (widać to na poniższych screenach), więc i tutaj możemy mówić o szczęściu. Nie można nie doceniać szczęścia, jakie cały Lech Poznań miał w ten weekend, uwzględniając wszelkie okoliczności w niedzielę o 19:30 można było rozpłakać się z tego szczęścia i powiedzieć do siebie na głos – „Wreszcie się udało! Wreszcie! Wreszcie Lech pozytywnie zaskoczył i to po tylu latach!”.

HARMONOGRAM CUDÓW (10-11 MAJA):

10 maja
– Raków prowadzi 1:0
– Sędzia dyktuje rzut karny dla Rakowa przy stanie 1:1
– Raczkowski po obejrzeniu powtórki VAR zmienia decyzję
– Sędzia pod koniec meczu nie widzi karnego dla Jagiellonii
– Raczkowski po obejrzeniu powtórki dyktuje jedenastkę
– Pululu wykorzystuje 2 rzut karny
– Jagiellonia po 4 meczach bez wygranej zwycięża na wyjeździe
– Raków pierwszy raz w sezonie przegrywa mecz prowadząc 1:0
– Raków w ostatnich 4 meczach aż 2 razy kończył mecz w dziesiątkę
– Raków do 28 kolejki przegrał tylko 2 razy
– Raków w ostatnich 4 kolejkach przegrał już 2 razy (oba mecze z czerwoną kartką)
11 maja
– Fantastyczna interwencja Pereiry ratuje Lecha tuż przed zejściem do szatni na przerwę
– Interwencję Pereiry można porównać z interwencją Gostomskiego w Gdańsku 10 lat temu
– Lech po 65 minucie nic nie gra, Legia atakuje, pachnie golem dla Legii
– Lecha znowu ratuje Pereira blokując strzał Luquinhasa, raz dobrze po rzucie rożnym broni Mrozek
– Lech w 77 minucie oddaje pierwszy celny strzał w meczu (jedyny) i od razu zdobywa przepiękną bramkę
– Piłka dokręca się do bramki i szczęśliwie nie trafia w słupek, tylko wpada do siatki (piłkę wzrokiem odprowadził Kovacević)
– Lech po jednym celnym strzale 15 raz w historii i 13 w lidze zwycięża przy Łazienkowskiej 1:0
– Lech identycznie jak 3 lata temu – odzyskuje 1. miejsce w 32. kolejce
– Raków roztrwania przewagę nad Lechem w niesamowity sposób (przez lepszy bilans w dwumeczu realnie miał 6 punktów przewagi)










W ten weekend cały Lech Poznań miał dużo szczęścia, któremu trzeba było jednak pomóc. Mecz z Legią Warszawa jakościowo i taktycznie był kiepski co było spowodowane m.in. kontuzjami pomocników. Niemniej drużyna pomogła szczęściu, gdyż piłkarsko niewiele pokazując walczyła w komplecie o ten cud, wszyscy zostawili zdrowie na boisku, Antonio Milić po golu na 1:0 zacisnął zęby i grał do końca, rezerwowi nie zaniżyli poziomu, egzamin zdał Wojciech Mońka, którego ten mecz mógł tylko niesamowicie nakręcić lub pogrążyć. Ten wychowanek zmazał występ w Radomiu, w niedzielę już nie bawił się w jakieś ryzykowne podania po ziemi jak nauczyli go tego w akademii, tylko grał bezpiecznie do najbliższego kolegi z zespołu, do boku, a czasami nawet wybijał piłkę na oślep jak w 45 minucie. W defensywie ten młody stoper często był bardziej zauważalny od Antonio Milicia, był pewnym punktem obrony mogąc być dumny z tego występu, na takim stadionie, z takim rywalem i w takim meczu, który da mu solidnego kopa. Wojciech Mońka już na starcie swojej przygody z pierwszą drużyną mógł odczuć na sobie presję, której nie było w akademii. Szybko został wrzucony na „głęboką wodę”, szybko przyszedł bardzo ważny egzamin w jego karierze, który zdał, przez co teraz powinno być mu łatwiej. W niedzielę był jednak piłkarz, który rozczarował, dostał niską notę od kibiców i na chwilę można zatrzymać się przy jego nazwisku. Najwięcej uwag po niedzieli można mieć do Afonso Sousy, który przedreptał to spotkanie, nie był sobą, często znikał jak w wielu meczach wyjazdowych i momentami naprawdę ciężko było dostrzec tego pomocnika na murawie. W C+ Sport po meczu dobrze przenalizowali „ofensywną grę” tego piłkarza, który często był hamulcowym zespołu i można się zastanawiać, czy on na pewno dał z siebie wszystko? Jedno jest pewne. Z takim nagłym znikaniem podczas meczów (głównie wyjazdowych), z tak chwiejną formą a nawet z takim zaangażowaniem w grę obroną Portugalczyk kariery za granicą nie zrobi i absolutnie nie jest gotów na transfer już tego lata. Lepiej przetrzymać go przy Bułgarskiej do końca sezonu 2025/2026.


Kończąc dzisiejszy artykuł. Cud za nami, Lech Poznań jest liderem, ale nie jest jeszcze mistrzem. W klubie wszyscy o tym wiedzą, szybko zeszli na ziemię jednocześnie działając m.in. w sprawie ewentualnej fety, na którą trzeba mieć zgodę wcześniej. Po Waszych komentarzach również widać już zejście na ziemię, my także schodzimy na ziemię wiedząc, co musi jeszcze zrobić Lech, żeby zaraz sytuacja znowu nie zmieniła się o 180 stopni i byśmy nie wyłożyli się w sposób spektakularny. W trudnej sytuacji kadrowej (jutro na KKSLECH.com materiał z treningu) zespół musi zacisnąć zęby, być może ktoś tym razem zagra z blokadą, zostały 2 kolejki, jest 6 punktów do zdobycia, które pozwolą Lechowi Poznań uratować ten sezon, który jeszcze na finiszu kwietnia wydawał się być przegrany. W obecnej sytuacji można mówić o jednym celu, jaki ma cała Lechowa społeczność, w której i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto i tak nie wierzy mając do tego prawo. Niemniej Lech Poznań jeszcze nigdy nie odstawił takiego numeru, nigdy nie wyłożył się na 2 kolejki przed końcem, gdy wszystko zależało od niego, dlatego wszyscy wierzymy, że już nas nie zawiedzie i już nie straci gola na 0:1. Jeśli Kolejorz finalnie wywalczy ten tytuł, to takie mistrzostwo cieszyłoby bardzo, ale to bardzo mocno, chyba mocniej niż po prowadzeniu nieprzerwanie od 6. kolejki? Strat, jakie ponieśliśmy tutaj np. w kwietniu już nie da się odrobić, jednak emocje, jakie teraz przeżywamy, to co wszyscy razem czujemy na tej witrynie, co widać w komentarzach, rekompensuje ten kwiecień czy ciężką marcową przerwę na kadrę. Cud daje solidną dawkę adrenaliny, pozytywnego kopa, jakiego brakowało, pozwala mieć marzenia, które już niebawem mogą stać się rzeczywistością. Wraz z Wami innymi kibicami już niebawem możemy świętować tutaj 9 tytuł Mistrza Polski w historii Lecha Poznań i to na 20-lecie strony, w trudnym dla nas sezonie 2024/2025, w którym jesteśmy ostatnio wszędzie tam, gdzie Kolejorz gra, władowaliśmy w ten projekt mnóstwo bejmów i ładujemy kolejne pieniądze mając nieprzewidziane wydatki na naprawdę wiadomej rzeczy słusznie irytującej Was po meczach. Byłaby niesamowita radość, gdyby udało się opisać sukces Lecha Poznań na 20-lecie KKSLECH.com, które dzięki temu tytułowi mogłoby się odbić po trudnych kilkunastu miesiącach trwających od Spartaka Trnava, a później napędzić się europejskimi pucharami nie tylko latem.

Jeszcze 2 wygrane bez oglądania się na Rakowa Częstochowa, a potem niech 24 maja 2025 roku miasto Poznań ponownie zapłonie, niech znów utonie w świetle i dymie z rac. Niech po 3 latach, w tym po tym paru upadkach od tamtego czasu, mistrzowski tytuł powróci do stolicy Wielkopolski. Niech jedna z majowych nocy, którą wszyscy kibice spędziliby RAZEM będzie tą niezapomnianą, po której wykończeni zaśniecie o świcie. Chcemy poczuć coś co jeszcze przed 11 maja było odległe, dnia 25 maja o 5:17 chcemy być wyczerpani, przecierać oczy z pozytywnego zmęczenia, marzymy o tym, cud w 32. kolejce sprawił, że możemy na to liczyć. Oby chociaż w najbliższych dniach na chwilę znikły wszystkie problemy, podczas jednej nocy będzie liczył się tylko LECH POZNAŃ a po mieście aż do wschodu słońca nad spokojnie płynącą rzeką Wartą będą niosły się głośne śpiewy tysięcy gardeł – MISTRZ! MISTRZ! KOLEJORZ! Niech drużyna zrobi to ku*wa dla siebie, udowodni coś niedowiarkom, a wtedy wszyscy skupieni wokół poobijani wieloma sezonami Kolejorza będą szczęśliwi i bardziej cierpliwi, kiedy za rok czy za 2 lata dojdzie do podobnej sytuacji. Zwycięstwa zamieniające się w sukcesy budują przecież mentalność wśród kibiców, którzy z czasem będą mieli więcej wiary w sercach.

Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)

The post Na chłodno: Cud first appeared on KKSLECH.com.

Comments

Комментарии для сайта Cackle
Загрузка...

More news:

Glasgow Rangers
Glasgow Rangers
Glasgow Rangers

Read on Sportsweek.org:

KKS Lech Poznań
ŁKS Łódź
KKS Lech Poznań
KKS Lech Poznań

Inne sporty

Sponsored