Zimowe trendy
Od zabaw na lodzie, przez marszobiegi po górach, aż po zagraniczne zgrupowania. Charakter zimowych przygotowań ŁKS-u do piłkarskiej wiosny zmieniał się z upływem lat i wraz z pojawiającymi w futbolu trendami.
W czasach Władysława Króla, Antoniego Gałeckiego czy Władysława Karasiaka piłkarze podchodzili do tematu przygotowań nieco inaczej niż dzisiaj. Srogie zimy a i charakter ówczesnego futbolu, oficjalnie amatorskiego, sprawiały, że do ostrej pracy zabierano się dopiero w połowie lutego. Wtedy też klubowi sternicy ogłaszali kadrę pierwszego zespołu, wybierali kapitana drużyny i ustalali tzw. „normę treningową”.
Zimowe eksperymenty
Nie oznacza to, że wszyscy ełkaesiacy w sezonie zimowym swoją aktywność fizyczną ograniczali do organizowanych m.in. w „Tabarinie” popularnych dancingów. Część z nich na czele z Władysławem Królem w tym czasie zamieniała piłkarskie buty na łyżwy i hokejowe kije. Inni grali w tenisa stołowego, brali udział w biegach narciarskich, a najbardziej odważni eksperymentowali, chociażby z… tenisem na lodzie.
Poza tym zachęcano piłkarzy do ćwiczeń gimnastycznych w hali łódzkiej YMCA, a ci nie zawsze się do tego garnęli, skutkiem czego łódzka prasa nader często wypominała łodzianom lekceważące podejście, utyskując na słabą frekwencję na tych zajęciach.
Noga nie może być wypoczęta
Trener ŁKS-u Zygmunt Otto narzekał na przykład w 1931 roku, że piłkarze „lekceważą sobie uczciwy i solidny trening ogólny, wymawiają się od obowiązkowych ćwiczeń biegowych i gimnastycznych, chętnie natomiast chcieliby mieć ciągle do czynienia z piłką”. I w sumie nic dziwnego, bo na pierwsze kopnięcie futbolówki mogli liczyć dopiero po dwóch tygodniach tzw. „suchej” zaprawy.
Co ciekawe, ówcześni instruktorzy piłkarscy zalecali, aby pierwszy kontakt z futbolówką po wielotygodniowej przerwie ograniczał się z początku do krótkich podań, a dopiero po kilku dniach do programu zajęć włączano strzały na bramkę. Czy zatem powinno kogokolwiek dziwić, że na początku wiosny kibice i dziennikarze narzekali na słabej jakości zawody?
Zakopane, Krynica i Kudowa
Po wojnie, już w latach 50., zimowe obozy stawały się w Polsce coraz powszechniej stosowaną formą przygotowania do sezonu (jak i przed wojną rywalizowano wówczas systemem: wiosna – jesień). Ełkaesiacy upodobali sobie Szklarską Porębę, Zakopane, okolice Krynicy i przede wszystkim Kudowę, gdzie spędzali zimą około trzech tygodni.
Zimowa przerwa w rozgrywkach służyła piłkarzom przede wszystkim do nabrania krzepy, więc rekreacyjne przedobiednie „spacerki” po górach serwowane przez Władysława Króla oraz ćwiczenia gimnastyczne były w tym czasie na porządku dziennym. Na doszlifowaniu elementów stricte piłkarskich Stanisław Baran i spółka mieli skupiać się dopiero wiosną i chociaż dziś wielu kibiców wzdycha z rozrzewnieniem do tamtych czasów, należy pamiętać, że często taki a nie inny charakter przygotowań był determinowany przez warunki czy infrastrukturę sportową. Poza tym już wtedy zdarzało się łodzianom wyjechać za granicę, jak w końcu 1956 roku, gdy nasi piłkarze rozegrali kilka spotkań towarzyskich we Francji.
W śniegu po kolana
Trend ten utrzymał się w grubsza w latach 70. czy 80., gdy drużyną dowodził chociażby Leszek Jezierski. „Napoleon” przyznał kiedyś, że w swojej pracy szkoleniowej zaczerpnął wiele pomysłów właśnie od Władysława Króla i zdaje się, że dotyczyło to m.in. także zimowych przygotowań. Stanisław Terlecki opowiadał w swojej autobiografii o wyczerpujących biegach w mrozie, a tę „Napoleonową” drogę przez mękę (w górę i w dół, w śniegu po kolana) wspominali także inni piłkarze tamtej drużyny.
Wbrew obiegowym opiniom, nie wszystkim takie przygotowania wychodziły na zdrowie, a i nie od rzeczy będzie wspomnieć, że raz czy dwa właśnie wiosną, a więc po zimowych przygotowaniach, mająca duże aspiracje drużyna rozmieniała się na drobne. Jasne, że główną przyczyną tego stanu rzeczy były nieporozumienia wewnątrz drużyny (słynne już spory wymagającego ciężkiej pracy Leszka Jezierskiego z Janem Tomaszewskim), lecz niektórzy uważali, że i forma przygotowań mogła odegrać tutaj rolę.
Dodajmy, że już wtedy zdarzało się ełkaesiakom wyjechać za granicę. Na przykład w drugiej połowie lat 70. ŁKS przygotowywał się przed wiosną w Holandii, gdzie zresztą doszło do wspomnianych wyżej spięć, które nie pomogły drużynie osiągnąć celu.
Z czasem zimą biegano nieco mniej (chociaż nadal dużo), bo zmieniały się trendy piłkarskie, a wraz z nimi także możliwości. Coraz częściej oprócz wymagających zajęć siłowych wprowadzali trenerzy, rzecz jasna nie tylko w ŁKS-ie, więcej treningów o charakterze piłkarskim. W latach 60. i 70. oprócz forsownych biegów po górach w okolicach Krynicy uwzględniano w planie przygotowań ŁKS-u coraz więcej gier typowo sparingowych.
Turnieje na Orle i Brazylia
W latach 90. ełkaesiacy kilkukrotnie przygotowywali się do sezonu za granicą. Drużyna trenerów Ryszarda Polaka i Andrzeja Pyrdoła szlifowała formę m.in. w Czechach, w tym też czasie popularnością cieszyły się turnieje halowe, nieco urozmaicające piłkarzom zimowy czas, do tego rozgrywano już wtedy wiele spotkań sparingowych. Starsi kibice z pewnością pamiętają chociażby turnieje na pobliskim boisku Orła Łódź, gdzie Tomasz Wieszczycki i spółka na ośnieżonej murawie rywalizowali z Borutą Zgierz i innymi zespołami z województwa łódzkiego.
Znacznie bardziej egzotyczne kierunki wybierał kilka lat później Antoni Ptak i nie mamy tu na myśli akurat Portugalii, gdzie łodzianie pod koniec lat 90. mogli liczyć na ciekawych sparingpartnerów, a blisko miesięczny pobyt w Brazylii w 2000 roku, który zresztą – jak doskonale pamiętamy – odbił się łodzianom czkawką na koniec sezonu.
Artykuł Zimowe trendy pochodzi z serwisu ŁKS Łódź - oficjalna strona dwukrotnego Mistrza Polski.