Piłka nożna
Dodaj wiadomość
Wiadomości

Na co liczy zarząd

0 10

Dnia 28 czerwca Lech Poznań został pierwszym klubem z Ekstraklasy, w którym tego lata nie przeprowadzono żadnego transferu. Nudny czerwiec bez konkretów nie przeszkodził jednak ruszyć klubowi ze sprzedażą karnetów pod hasłem „nowy sezon, nowe otwarcie, nowe możliwości”. W biurach przy Bułgarskiej nowy sezon 2024/2025 uważa się za „nowe rozdanie”.

Czy w Lechu Poznań faktycznie są aż tak oderwani od rzeczywistości i naprawdę uważają nowy sezon za „nowe rozdanie”? Tak. Dział marketingu zasiedział się w biurach na pierwszym piętrze I trybuny, kiepsko orientuje się w sprawach sportowych czekając na to samo, na co czeka zarząd Lecha Poznań. W Kolejorzu naprawdę wierzą, że przyjście nowego trenera jest „nowym rozdaniem”, a ktoś kto w karierze wygrał tylko jedno przypadkowe trofeum z Brondby Kopenhaga zakryje poprzedni sezon.

Lech Poznań w ostatnich miesiącach nauczył się przyciągać najmłodszych kibiców, którzy w coraz większych liczbach przychodzą na stadion i będzie kontynuował działania mające na celu zapełniać stadion ludźmi bez roszczeń. TikTok jest nawet jedynym portalem społecznościowym, na którym ktoś z klubu wchodzi w interakcje z kibicami, którzy z racji wieku jeszcze nie wiedzą o wielu rzeczach, ale dowiedzą się o nich za parę lat, gdy trochę podrosną. Lech Poznań za czasów Karola Klimczaka & Piotra Rutkowskiego zdobył tylko 2 trofea na 26 możliwych (Mistrzostwo Polski lub Puchar Polski) oraz 3 razy awansował do fazy grupowej europejskich pucharów. Od sezonu 2011/2012 co najmniej jedno trofeum wywalczyło aż 11 klubów, w tym Piast, Jagiellonia, Zawisza, Wisła, Arka, Śląsk, Cracovia oraz Lechia. W tym gronie jest dwóch niespodziewanych Mistrzów Polski w postaci Piasta oraz Jagiellonii, III-ligowy obecnie Zawisza, beniaminek Lechia czy pierwszoligowa Arka oraz Wisła.

Lech Poznań różni się od nich tylko sukcesami na arenie międzynarodowej, Kolejorz za czasów obecnego zarządu osiągnął w Europie więcej aniżeli na krajowym podwórku. Pucharowy sukces osiągnięty w sezonie 2022/2023 zainteresował losami klubu wielu młodych kibiców, do których teraz klub kieruje swoje treści publikowane głównie na portalach społecznościowych. Starszym kibicom Lech Poznań od dawna nie ma nic do zaoferowania, starsi kibice to często osoby dobrze orientujące się w sprawach sportowych, w sytuacji panującej obecnie wokół Kolejorza, tacy kibice mają swoje wymagania, cele, marzenia, nie żyją w utopijnym świecie Lecha Poznań, często zdecydowanie wyrażają swoje opinie na dany temat, zatem nie należą do ulubieńców klubu. Są uznawani za hejterów i frustratów nierozumiejących filozofii stabilizacji na wszystkich polach.

W ciągu 5 tygodni letniej przerwy przy Bułgarskiej nie działo się zupełnie nic co dawałoby nadzieję na coś innego, niż na powtórkę sezonu 2019/2020, którym pachnie od dawna i który przypomnieliśmy -> TUTAJ. Jest nawet gorzej aniżeli 5 lat temu, bowiem wtedy do końca czerwca kadra była już skompletowana, teraz Lech Poznań jest jedynym klubem z Ekstraklasy 2024/2025, który nie przeprowadził żadnego transferu. Ponadto w sztabie szkoleniowym doszło jedynie do kosmetycznych zmian, wciąż nie ma asystenta trenera, obóz we Wronkach przypomina półkolonię dla młodzieży i zakład pracy chronionej, a „nowe rozdanie” mają zacząć ci sami przegrani ludzie, których Lech Poznań męczy niemniej niż znużonych, zawiedzionych kibiców widzących w Kolejorzu kandydata do miejsc 5-7 (przy odrobinie szczęścia do walki o 3. lokatę z Pogonią Szczecin).

Na co liczy zarząd w najbliższym czasie? Co ma poprawić sytuację? Na czym kibice mają opierać swój optymizm? Kiedy mają przestać „najeżdżać” na klub? O tym więcej poniżej.

1) Transfery mające uspokoić sytuację

Szerzej o powodach Lechowego bezruchu tego lata pisaliśmy niedawno -> TUTAJ, poniżej skrót myśli, dlaczego w Lechu Poznań nic się nie dzieje?

Powody Lechowego bezruchu latem:

– Ba Loua i Czerwiński mają ważne umowy, przez które musieli wrócić do zajęć
– Zarząd wierzy, że nowy trener wskrzesi jeszcze Ba Louę czy Czerwińskiego
– Velde i Marchwiński mają ważne kontrakty, przez które wciąż muszą trenować
– Nie ma transferów, bo Velde i Marchwiński wciąż nie odeszli
– Nowi zawodnicy wrócili po urlopach i zwlekają z podjęciem decyzji
– Lech czeka na lepszych piłkarzy do lipca/sierpnia

Kwestią czasu są oczekiwane ruchy transferowe, które mają za zadanie wlać w serca kibiców więcej nadziei, entuzjazmu i przenieść ich zainteresowanie z zarządu na nowych zawodników. Choćby rok temu Lech Poznań wszystkie 4 transfery przeprowadził w dniach 4-12 lipca, teraz ma być podobnie, do 13 lipca, czyli do prezentacji Kolejorza, pojawią się pierwsi nowi zawodnicy. Niemniej podczas majowego spotkania Piotr Rutkowski mówił o 6 transferach (prawy obrońca, lewy obrońca, stoper, napastnik, dwóch skrzydłowych), od kilkunastu dni słychać już o 4 transferach, które mają za zadanie wzmocnić przede wszystkim ofensywę. Po przyjściu nowych piłkarzy głównie głupi i naiwni mają snuć wizje o wielkim Lechu Poznań, cieszyć się z nowych piłkarzy, marzyć o trofeach i jarać się zawodnikami będącymi efektami pracy mitycznego skautingu.

Elias Andersson (Djurgarden Sztokholm) – 4 lipca (wtorek) – umowa ważna była od 18 lipca
Miha Blazić (Angers) – 6 lipca (czwartek)
Ali Gholizadeh (Royal Charleroi) – 11 lipca (wtorek)
Dino Hotić (Cercle Brugge) – 12 lipca (środa)

Bardziej rozgarnięci kibice wiedzą jednak o transferowej skuteczności Lecha Poznań, o 4 z rzędu zawalonych okienkach transferowych przez Tomasza Rząsę i dział skautingu czy o innych problemach opisywanych m.in. poniżej. Zarząd Kolejorza nie zdaje sobie sprawy, że czasy podniecania się transferami już minęły, większość kibiców czeka na wzmocnienia, ale opinie na temat nowych piłkarzy wyda najwcześniej po kilku meczach. To już nie 2017 rok, gdy każdy ruch transferowy wywoływał efekt „wow”, władze o tym nie wiedzą, klubowy marketing tak samo, tam nadal będą zaskoczeni pretensjami kibiców uważających ludzi za frustratów.

>> Najefektywniejsze i najsłabsze letnie okna
>> Coraz późniejsze transfery
>> Problemy z zagranicznymi skrzydłowymi
>> Oceny letnich transferów

2) Poprawę gry

W nowym sezonie Lech Poznań ma grać na wysokiej intensywności, zawodnicy mają dużo i szybko biegać, mają wykonywać wiele sprintów, które będą umieli powtórzyć m.in. po stracie piłki. Ciekawy pomysł. Niestety w Lechu Poznań nie ma wykonawców do takiej gry, treningi serwowane we Wronkach prędzej czy później spowodują kolejne urazy piłkarzy, na dodatek Niels Frederiksen nie może budować gry w obronie, gdyż minimum do 10 lipca nieobecności będą dwaj ważni stoperzy. Zgodnie z majową informacją od Piotra Rutkowskiego w nowych rozgrywkach Lech Poznań ma grać szybko, składnie, ofensywnie, ma dużo biegać i już samą grą przyciągać kibiców. Miesiąc temu prezes Kolejorza wypowiedział m.in. następujące zdania będąc przekonany o szybkim zapełnieniu trybun. – „Przez 18 lat słyszałem wiele razy, że kibice są zmęczeni, nie przyjdą na stadion itp. Przyjdą, ale my musimy się dobrze prezentować, grać w piłkę. Nie spodziewam się tłumów na pierwszych meczach, ludzie nam teraz nie uwierzą.”

3) 7 punktów w 3 meczach

Cały Lech Poznań bez wyjątku (nie tylko zarząd) liczy na powtórkę z sezonu 2019/2020. Wtedy Lech Poznań po zmianach (transfery + młodzi) miał niezły okres przygotowawczy, w sparingach pokonał m.in. Brondby Kopenhaga 1:0 i Vitesse Arnhem 2:0 rozpoczynając sezon 2019/2020 od zdobycia 7 punktów w 3 kolejkach. Kibice Kolejorza po niespodziewanie dobrym starcie dali się oszukać, uwierzyli, snuli jakieś wizje o młodym zespole, który po transferach mitycznego skautingu ruszy teraz w kierunku trofeów. Wielu kibiców wręcz na złamanie karku poleciało na mecz ze Śląskiem Wrocław rozgrywany 9 sierpnia 2019 roku. Efekt? Na oczach 32307 widzów Lech przegrał u siebie aż 1:3 tracąc wszystkie 3 gole do 26 minuty. W ostatnim meczu przed wrześniową przerwa na kadrę naiwni otrzymali kolejny cios, tym razem na oczach 25768 widzów Lech Poznań uległ przy Bułgarskiej ekipie Cracovii 1:2.

Pięć lat temu lato nie było jeszcze takie złe, po 7 kolejkach Lech miał na swoim koncie 11 punktów, bilans 3-2-2, gole: 12:9, zajmował 6. miejsce i do lidera tracił 4 oczka. Problemy zaczęły się po wrześniowej przerwie na kadrę, poznaniacy już w meczu z Cracovią wpadli w dołek, później przegrali w Gdańsku oraz nie wygrali z Jagiellonią u siebie. Ledwo przeszli Chrobrego w Pucharze Polski i to dzięki wejściu z ławki Joao Amarala, który był wtedy tłamszony przez Dariusza Żurawia musząc ustępować młodszym piłkarzom na boisku, których klub chciał siłą promować. Kryzys młodej drużyny, w której z letnich transferów tylko Lubomir Satka okazał się wzmocnieniem na dobre zaczął się w październiku, gdy Lech nie wygrał w żadnym z 4 ligowych meczów. Frekwencja na stadionie szybko poleciała w dół, z prawie 33 tysięcy widzów na sierpniowym spotkaniu ze Śląskiem spadła do średniej w okolicach 10 tysięcy. Ostatnie mecze Lecha Poznań w 2019 roku z Zagłębiem, ŁKS-em i Arką z trybun śledziło odpowiednio 12417, 9830 i 7641 kibiców.

4) Bycie w czołówce

Siedem punktów na starcie sezonu 2024/2025 to marzenie zarządu Lecha Poznań, który jednak nie zdaje sobie sprawy, że przypadkowe wygrane nie poprawią sytuacji, o czym zarząd jeszcze nie wie myląc obecną sytuację z sytuacją sprzed 5, 6 czy 3 lat. Władze Kolejorza liczą na przyzwoite punktowanie, na regularne zbieranie punktów, które ma uspokoić kibiców. Ewentualny letni dołek pucharowiczów, w tym Jagiellonii czy Legii ma pomóc zarządowi Lecha w przekierowaniu zainteresowania kibiców na inne rzeczy. Tego lata zarząd nie buduje drużyny na mistrzostwo, na dublet, na europejskie puchary. Jest czas na transfery, nowi zawodnicy nie będą przygotowani na 1. kolejkę, będą mieli zaległości treningowe, ale przez brak meczów co 3-4 dni „dotrą się” do końca sierpnia poznając w tym czasie resztę piłkarzy i styl gry Kolejorza. W nowym sezonie 2024/2025 samo kręcenie się w czołówce, dawanie kibicom nadziei na trofea i mały progres względem rozgrywek 2023/2024 wystarczy Kolejorzowi. W maju Piotr Rutkowski poinformował, że nie składa żadnych deklaracji, nie nakłada presji na młody zespół, nie stawia przed nim żadnych celów sportowych. Lech Poznań ma po prostu grać w piłkę, biegać, cieszyć kibiców swoją grą, zbierać punkty, być w czołówce po to, aby głupi i naiwni łudzili się trofeami snując jednocześnie marzenia o wielkim Lechu Poznań, który kiedyś zagra w Champions League. Samo podium w sezonie 2024/2025 wystarczy zarządowi, wtedy Kolejorz zaliczy progres, w klubie nic nie się wówczas nie zmieni, Tomasz Rząsa czy ludzie z działu skautingu będą pracowali dalej.

5) Kolejnych wychowanków

Trener Kolejorza, Niels Frederiksen na 12-dniowy obóz we Wronkach zabrał aż 33 piłkarzy, w tym 16 zawodników o statusie młodzieżowca (rocznik 2003 lub młodszy). Aż 10 wychowanków przebywających na zgrupowaniu jeszcze nie doczekało się debiutu w pierwszym zespole Lecha Poznań. Zgrupowanie Lecha Poznań pod wodzą Nielsa Frederiksena realizującego strategię zarządu wygląda jak letnia kolonia w lesie pod Wronkami, ewentualnie półkolonia dla młodzieży, która będzie wystawiana w sparingach na siłę, żeby Duńczyk mógł się wszystkim przyjrzeć. Na dodatek klub jest niekonsekwentny. W maju Piotr Rutkowski mówił o niezadowoleniu z efektów wypożyczenia Filipa Borowskiego, który w Warcie Poznań był rezerwowym gładko przegrywającym rywalizację. Prawy obrońca z rocznika 2003 tego lata miał podzielić los Krzysztofa Bąkowskiego, miał być wypożyczony m.in. do I-ligi i nie wrócić latem do Lecha Poznań. Klub do teraz nie poinformował o powrocie tego zawodnika do Kolejorza bojąc się reakcji kibiców mających już dość tych wszystkich młodych graczy w pierwszej drużynie, których jest po prostu za dużo. Nagle słaby Filip Borowski znalazł się w kadrze na obóz trenując od poniedziałku z pierwszym zespołem i niewykluczone, że wkrótce po zgrupowaniu Lech Poznań zrezygnuje z Alana Czerwińskiego, a zmiennikiem Joela Pereiry będzie Filip Borowski.

Kolejorz chce i musi stawiać na wychowanków, Niels Frederiksen przyszedł do Polski przede wszystkim po to, by stawiać na młodzież, by ta się rozwijała, by grała tak jak w sezonie 2019/2020 np. Tymoteusz Puchacz, Jakub Moder czy wprowadzony w trakcie rundy jesiennej Jakub Kamiński. Promocja wychowanków jest wyżej niż sukcesy sportowe, Lech Poznań musi zarabiać na młodzieży, żeby klub miał się z czego utrzymywać. Obóz we Wronkach to idealny czas do sprawdzenia wszystkich młodych piłkarzy, na których Niels Frederiksen ma stawiać chętniej aniżeli Mariusz Rumak, John van den Brom czy przede wszystkim Maciej Skorża, dla którego wygrywanie + trofea zawsze są na 1. miejscu. Zarząd Lecha Poznań nie zdaje sobie sprawy z krytyki, jaka spadnie na młodych, mitycznych, walecznych i ambitnych wychowanków, jeśli wyniki już od 1. kolejki nie będą takie jak być powinny. Młodzi pchani na siłę przez Duńczyka realizującego klubową strategię będą traktowani na równi z doświadczonymi zawodnikami będącymi w drużynie od miesięcy czy na równi z piłkarzami, którzy wkrótce do nas przyjdą. Wszyscy od początku mają dawać jakość, nikogo nie obchodzi wiek, mityczna aklimatyzacja czy inne problemy graczy.

Nie znają nastrojów i niczego się nie boją

W Lechu Poznań bardzo mocno żyją przeszłością, pławią się w niej, na każdym kroku wspominają niedawne sukcesy, po sukcesach nie ma parcia, by za wszelką cenę jak najszybciej je powtórzyć. Fajna historia z sezonu 2021/2022 i 2022/2023 przykrywa całe nieudane rozgrywki 2023/2024, którymi za bardzo nikt się nie przejmuje. Co prawda Lech Poznań wie o tym, że zawalił, zawiódł kibiców, ale co z tego? Wcześniej wygrał, dlatego nic się nie zmieni, bo kiedyś też coś zdobędziemy. Kiedy? Nie wiadomo. Piotr Rutkowski nie dokonał tego lata żadnych zmian na wysokich stanowiskach, gdyż kiedyś jego ludzie pracowali dobrze, dyrektor Marcin Wróbel pracował dobrze, Tomasz Rząsa pracował dobrze, dawniej zbudował kadrę na mistrzostwo i na ćwierćfinał Ligi Konferencji, zatem zostaje na swoim stanowisku.

Podczas majowego spotkania prezes Lecha Poznań już po kilkunastu minutach zasugerował przedstawicielowi tej witryny możliwość opuszczenia spotkania, skoro coś mu nie pasuje. Zarząd nie lubi, gdy wytyka mu się błędy, gdy ktoś ma wiedzę i ma rację. Nie cierpi kibiców mających jakiekolwiek sportowe rozeznanie, nie trawi ludzi mających własne zdanie, cele czy marzenia związane z Lechem Poznań, którzy chcieliby jeszcze więcej. Wielu kibiców domaga się nie samego miejsca na podium, nie walki o trofea a zdobycia mistrzostwa i tacy kibice nie muszą przychodzić na stadion, jeżeli coś im się nie podoba. Ostatnie sezony wcale nie zaspokoiły kibiców, tylko jeszcze bardziej zwiększyły ich apetyt. Nie ma w tym nic dziwnego, bo skoro w ostatnich latach Jagiellonia Białystok, Piast Gliwice, Zawisza Bydgoszcz, Lechia Gdańsk, Arka Gdynia czy Wisła Kraków zdobyły prawie tyle samo trofeów, co Lech Poznań, to każdy normalny kibic Kolejorza wciąż jest głodny. Każdy normalny kibic chce, aby nasz klub mający ogromny potencjał na każdym polu regularnie zdobywał np. tyle trofeów, ile w latach 2021-2023 wygrał Raków Częstochowa, z którym po powrocie Marka Papszuna ciężko będzie rywalizować o trofea.

Zarząd niczego, ani nikogo się nie boi, chętnie zrobiłby z Lecha Poznań drugie HSV Hamburg, na którego mecze chodzą tysiące kibiców, choć wyniki nie są dobre, jednak może kiedyś będą lepsze? W Kolejorzu zapominają, że HSV ma za rywali kilkanaście bogatszych klubów, w tym m.in. Borussię Dortmund, Red Bull Lipsk, Eintracht Frankfurt, Bayer Leverkusen czy Bayern Monachium, a Lechowi Poznań coraz trudniej rywalizuje się nawet z Jagiellonią Białystok. Klub z Podlasia od sezonu 2016/2017 aż 5 razy kończył ligowy sezon będąc w tabeli przed Lechem Poznań co całemu Kolejorzowi powinno dać do myślenia, w tym także głupim i naiwnym żyjącym w utopijnym świecie.

Władze Lecha Poznań nie boją się również zorganizowanego, na przykład półrocznego bojkotu chodzenia na mecze przy Bułgarskiej czy ograniczenia wydatków na inne rzeczy związane z Lechem. Półroczny bojkot na pewno dałby klubowi do myślenia, miałby wpływ na finanse, lecz nie miałby wpływu na funkcjonowanie klubu czy na budowanie drużyny, która od lat i tak powstaje za podobne pieniądze, a żadne europejskie puchary nie okazały się przepustką do uczynienia progresu. Aktualnie nie ma większych szans na zorganizowany bojkot, co prawda wielu kibiców ograniczy swoje Lechowe wydatki, wielu zapowiedziało brak kupna karnetu, lecz na zorganizowany bojkot raczej nikt się nie zdecyduje. Sprawy sportowe musiałyby być jednak priorytetem, należałoby się trochę znać na piłce, przestać żyć mistrzostwem 2022 i 1/4 Ligi Konferencji 2023, wspominać stare czasy, należałoby też uzasadnić bojkot protestując nie przeciwko słabym wynikom, w tym serii 5 meczów bez wygranej, tylko przeciwko zarządowi.

Brak jakichkolwiek zmian personalnych m.in. na stanowisku dyrektora sportowego czy obecna strategia nie daje żadnych gwarancji progresu w kolejnych latach i realizacji marzeń kibiców. W ostatnich latach po trofea sięgała już nie tylko Legia Warszawa czy Raków Częstochowa, ale także Arka Gdynia, Zawisza Bydgoszcz, Śląsk Wrocław, Jagiellonia Białystok, Piast Gliwice czy Wisła Kraków i kwestią czasu jest trofeum dla kolejnego klubu, który ośmieszy Kolejorza. W Lechu Poznań każdy przypadkowy sukces, na który czekamy latami jest tak naprawdę zapowiedzią i początkiem kolejnego wielkiego kryzysu, po którym klub nie umie wstać z kolan miesiącami. Dodatkowo często zmieniając strategie daje sobie czas żerując przy tym na miłości kibiców do Kolejorza, którzy mają czekać na lepsze czasy, żyć wspomnieniami i nie zwracać uwagi na świętowanie w maju często dużo mniejszych klubów.

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <

The post Na co liczy zarząd first appeared on KKSLECH.com.

Comments

Комментарии для сайта Cackle
Загрузка...

More news:

KKS Lech Poznań
Polonia OnLine

Read on Sportsweek.org:

KKS Lech Poznań
ŁKS Łódź
KKS Lech Poznań

Inne sporty

Sponsored