Piłka nożna
Dodaj wiadomość
Wiadomości

Pyry z gzikiem: Bezradność

0 9

Pyry z gzikiem – szybkie, luźne, szczere, obiektywne i swobodne podsumowanie każdego tygodnia w Lechu Poznań. Alternatywa dla cyklu „Na chłodno” lub jak kto woli – „Na chłodno mini” bądź „express”.

Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 roku, popołudnie, blisko doba od porażki z Cracovią, pora na główne danie w postaci „Pyr z gzikiem”. Na początek dzięki wszystkim za duży odzew po zeszłotygodniowym obiedzie i dwóch odcinkach z cyklu „Na chłodno”. Wszystko mamy już wyjaśnione, dziękujemy za wygłoszone opinie czy za różnice zdań, jakie się pojawiły. Rzeczy z analizy debaty dziennikarzy, w tym słynne cytaty będą jeszcze wyciągane w przyszłości oraz wykorzystywane w innych artykułach. Po dużej dawce publicystyki w ubiegłym tygodniu, dziś już trochę krócej o meczu z Cracovią oraz o niedalekiej przyszłości.

Przed meczem z Cracovią wytworzyła się jeszcze szansa na nielogiczne mistrzostwo Polski, o które można było powalczyć do samego końca. Wystarczyło jakoś przepchnąć spotkanie z Cracovia, by doskoczyć do Jagiellonii Białystok na 2 punkty nakładając dzięki temu presję na lidera, który mógł czuć nasz oddech. Lech Poznań od tygodni gra podobnie, sztab szkoleniowy z Mariuszem Rumakiem nie umie poprawić gry w ataku pozycyjnym i już nie poprawi, wczoraj można było wierzyć w przepchnięcie tego meczu czy każdego kolejnego do końca sezonu. Niestety, zgodnie z przewidywaniami, a także mentalnością i DNA Lecha Poznań nie udało się wygrać na oczach kompletu widzów, przed ponad 40 tysiącami kibiców oraz podczas akcji „Kibicuj z klasą”. Od fartownego zwycięstwa z Pogonią Szczecin 1:0 jasne było, że nie wygramy wszystkich spotkań do końca, ale już po wyszarpanym zwycięstwie w Łodzi po cichu można było liczyć na wygraną w podobnym stylu nad Cracovią, z którą przecież graliśmy u siebie.

null

W niedzielne popołudnie Lech Poznań „siedział” na Cracovii niemal od pierwszej do ostatniej minuty. Mieliśmy 75% posiadania piłki, które nie przełożyło się na dużą liczbę groźnych sytuacji. Najgroźniejszy pod bramką rywala był ściągnięty w 74 minucie Afonso Sousa, który oddał 3 z 5 celnych strzałów, jakie miał Lech Poznań wykonując przez ponad 90 minut łącznie 15 uderzeń. Jak na tak ogromną przewagę w posiadaniu piłki liczba strzałów nie jest duża. Lech grał często zbyt wolno, przewidywalnie dla rywala, nie miał pomysłu, jak rozmontować nisko grającą defensywę Cracovii, która często z łatwością odpierała ataki poznaniaków. Ten mecz pokazał, jak nędznym trenerem jest przegrany i skompromitowany Mariusz Rumak, za którego kadencji w latach 2012-2014 graliśmy w ataku pozycyjnym w bardzo podobny sposób. Wtedy Lech również miał problemy z kreowaniem gry, z rozrywaniem szczelnych defensyw rywali, miał kłopot z regularnym punktowaniem przy Bułgarskiej, choć kilkanaście lat temu siła kadrowa drużyny była gorsza niż jest teraz. Lech Poznań przez wiele minut był wczoraj bezradny, hamował go duet środkowych pomocników Radosław Murawski & Jesper Karlstrom, który nie nadawał się do szybkiej gry kombinacyjnej. Pod koniec meczu doszło nawet do sytuacji, w której Jespera Karlstroma zrugał Mariusz Rumak, za chwilę wściekły z boiskowej niemocy Szwed uczynił to samo mając do Rumaka pretensje o jakieś uwagi.

null

Bezradność charakteryzowała nudną, przewidywalną i nieefektywną grę Kolejorza, który liczył tylko na indywidualny błąd Cracovii lub przebłysk indywidualności. Niestety, nasz zespół sprawia wrażenie drużyny podzielonej, w której część zawodników chce, ale nie może, a inni mają już gdzieś dalsze występy przy Bułgarskiej. Do takich piłkarzy zalicza się m.in. Kristoffer Velde, Barry Douglas czy Adriel Ba Loua dający wczoraj kuriozalną zmianę. Iworyjczyka po meczu należałoby przebadać alkomatem. On po wejściu na murawę nie wiedział, co się dzieje, nie umiał dośrodkować, podać na parę metrów, nawet mając piłkę na swojej lepszej lewej nodze nie wiedział, czy strzelać, podawać prawą nogą czy może położyć się na murawie? Po takim występie Ba Loua nie powinien już więcej zagrać w niebiesko-białych barwach, to samo dotyczy zmęczonego, znużonego Barrego Douglasa, który miał problemy z przyjęciem piłki i celnym dośrodkowaniem. Oprócz pomysłu na grę, za który odpowiada Mariusz Rumak zabrakło nam wczoraj indywidualnej jakości piłkarzy, kogoś kto to do zaangażowania dodałby coś extra.

null

Wczoraj kibice bardzo szybko stracili cierpliwość. Kiedy Kocioł dopingował robiąc swoje, inne trybuny zaczęły gwizdać, buczeć, Lech prowadził atak pozycyjny, nie umiał się przebić, gwizdów głównie z III i IV trybuny było coraz więcej co mogło tylko deprymować piłkarzy. W niedzielę wyczuwalna była stawka meczu, nie było to zwykłe spotkanie o 3 punkty, normalnie kibice tak szybko nie tracą cierpliwości i wiele minut przed końcem meczu nie reagują aż tak zdecydowanie. Pod koniec spotkania nawet Kocioł zaczął reagować, pojawiły się ostre okrzyki w kierunku zawodników, po porażce wołany pod trybunę był nawet Mariusz Rumak, ale zdążył już uciec do szatni mając gdzieś kibiców, ponieważ za miesiąc o tej porze i tak już go tutaj nie będzie.

Pozostając przy Rumaku. W piątek podczas konferencji zakpił sobie z ludzi śmiejąc się ironicznie z informacji wypływających szatni i z tego co mogli dostrzec kibice oglądający mecz z ŁKS-em.

„Dziękuję za te wszystkie doniesienia, bo przynajmniej jest trochę żartów w szatni. Ostatnio Bartosz Salamon wszedł i powiedział, że mamy konflikt. Ja mówię – ale kto i z kim ma konflikt? No my we dwóch, bo byłem u mechanika i powiedział mi, że mamy konflikt. Po tym wszystkim zacząłem się śmiać, bo co ja mam tutaj mówić? Bądźmy sobą, nic się nie dzieje, proszę zapytać o wszystko piłkarzy. Bartek pojechał do mechanika, przyjechał i później mieliśmy żarty w szatni.”

Dobra, niech tak będzie. Skoro jest niby taka dobra atmosfera, wszyscy się rozumieją, kochają, wzajemnie wspierają i w ramiona sobie wpadają, to dlaczego żaden z piłkarzy publicznie nie wstawi się za Rumakiem? Niech piłkarze podczas wypowiedzi w mix-zonach o niczym poprą trenera, niech wyjdą na mecz w koszulkach: „stop hejterom i frustratom, Mariusz jesteśmy z Tobą”, a po meczu powiedzą w C+ Sport, że z tak świetnym, przyjaznym szkoleniowcem jeszcze nigdy nie pracowali. No dalej! Mówcie, skoro niby jest tak pięknie. Niech do tego wszystkiego zarząd przedłuży kontrakt z Rumakiem o kolejne 2 lata, skoro to tak dobry fachowiec, który doskonale rozumie się z piłkarzami, trafia do ich głów i buduje doskonałą atmosferę, po której wszyscy śmieją się i z radością podchodzą do pracy. Piłkarze wstawią się za Mariuszem Rumakiem a zarząd przedłuży z nim umowę? NIE! Za niespełna miesiąc aroganta z wybujanym ego oraz z nie wiadomo czym spowodowaną pewnością siebie już tutaj nie będzie, na szczęście wielu zawodników nie będzie już miało okazji współpracować z tym przegranym typem. Natomiast sam Mariusz Rumak tego typu historyjki z pogardliwym uśmiechem na ustach może opowiadać jedynie swoim gamoniom pozbawionym logicznego myślenia, którzy korzystają z jego pseudoszkoleń z wyuczonymi, butnymi formułkami. Niedawno świetnie Rumaka opisał jeden z kibiców dostrzegając osobowość tego kontrowersyjnego człowieka:

null

Reklama




Autor wpisu: Bart do newsa: Pyry z gzikiem: Toksycznie

„Zachowanie Rumaka to podręcznikowy przykład egocentryka. Przesadnie pewny siebie i przeceniający siebie, uważający siebie za lepszego, niezwracający uwagi na zdanie innych, nadwrażliwy i nadmiernie emocjonalny w kwestiach, które go bezpośrednio dotyczą, nieradzący sobie w stresujących sytuacjach. Dziennikarze i kibice krytykują? Ironizuje o 'ekspertach’. W końcu on jest najmądrzejszy a reszta ch się zna. Trybuny krzyczą, żeby oddalił się ruchem jednostajnie przyspieszonym? Rumak niczego takiego nie słyszał. Krytyka i zdanie innych do niego nie dociera. Możliwe, że jest również apodyktyczny, ale żeby to ocenić trzebaby mieć z nim bezpośredni kontakt.

Trener musi być też trochę nauczyciel, a nauczyciel musi być refleksyjny. Co to znaczy refleksyjny nauczyciel? Nauczyciel zdolny do autorefleksji, do spojrzenia z dystansem na własne metody. U Rumaka tego nie ma, bo nie dość że popełnia te same błędy co z przeszłości, to jeszcze czyni to intensywniej, wprowadzając wokół siebie toksyczną i duszącą atmosferę. Myślę że na kursach trenerskich powinno być więcej przygotowania pedagogicznego, bo dobry trener musi być również pedagogiem.

U Rumaka dochodzi jeszcze ordynarny brak kultury osobistej, szacunku do drugiego człowieka i kiepskie umiejętności interpersonalne. To nie pierwszy raz, gdy Rumak ma problemy z ułożeniem sobie relacji z szatnią. Z ludźmi temperamentnymi przeważnie jest tak, że z wiekiem albo łagodnieją, albo robią się coraz gorsi. Z Rumakiem niestety poszło w tę gorszą stronę. On ma jeszcze trudniejszy charakter niż 10 lat temu. Może to frustracja ambitnego człowieka, który nie zrobił żadnej kariery w zawodzie, w którym liczył na duże sukcesy?

Moim zdaniem Rumak na typ etapie kariery, z takim zestawem cech osobowości i z takim warsztatem trenerskim nie ma już czego szukać w tym zawodzie. On nie ma predyspozycji do bycia dobrym trenerem w seniorskiej piłce. Problemem Lecha Poznań nie jest jednak Mariusz Rumak. Problemem jest, że prezes Rutkowski zdecydował o zatrudnieniu trenera, którego w ekstraklasie nikt nie chciał zatrudnić od 2017 roku.”

Kończąc na dziś. Aż dziwne, że jeszcze nikt słabo zorientowany w Lechowych sprawach nie wpadł na pomysł kończenia sezonu młodymi, którzy „będą jeździć na tyłkach dając z wątroby więcej od zagranicznego szrotu”. Rezerwy ratuje 37-letni Szymon Pawłowski, juniorzy starsi roztrwonili wiosną bardzo dużą przewagę, jaką wypracowali sobie jesienią, a w ten weekend grając w mocnym składzie stracili gola po rzucie rożnym w 92 minucie, stracili 2 punkty i przy okazji fotel lidera na rzecz Legii. Mało? Tytuł Mistrza Polski U-17 z kretesem przegrali już juniorzy młodsi, którzy zebrali łomot od liderującego Górnika Zabrze 3:5. To jest właśnie całe DNA Lecha Poznań prosto z wronieckiego skills.lab, dosłownie wszyscy bez wyjątku wykładają się na ostatniej prostej i nikt nie wie, co się dzieje szukając podobnych tłumaczeń, jak trenerskie dziecko akademii w postaci wszechwiedzącego Mariusza Rumaka.

null

Całe szczęście, że kolejny mecz Lecha Poznań jest już w piątek. Piłkarze nie mają po czym odpoczywać, do końca sezonu i tak niczego już nie poprawią, więc miejmy ich majówkowy występ za sobą. W piątek, 3 maja, o godzinie 20:30 nie zagramy w Chorzowie o tytuł Mistrza Polski tak jak 14 lat temu, nie zagramy na Śląskim o Puchar Polski tak jak 15 lat temu, ale zagramy o awans do europejskich pucharów. Powoli wszystko staje się jasne, za chwilę będziemy wiedzieć na czym stoimy. Jeśli Lech Poznań nie wygra ze zdegradowanym Ruchem, to nie zrealizuje nawet celu minimum, jakim jest podium w sezonie 2023/2024. Mistrzostwo zostało już przegrane, w czwartek zobaczycie jak Pogoń zdobywa pierwsze trofeum w historii lub jak I-ligowa Wisła upokarza zarząd i całego Lecha, a nam pozostaje tylko trzymać kciuki za to 2-3. miejsce, aby chociaż nie było gorzej. W piątek o 22:30 będziemy wiedzieć na czym stoimy, czy Lech Poznań przepchnie fartem zwycięstwo czy też nie? Remis lub porażka jest tym samym, jeden punkt można sobie wsadzić, natomiast wygrana umocni Lecha Poznań na podium, a wtedy będziemy już tylko modlić się o zebranie jak największej liczby punktów do 25 maja oraz odliczać dni do pozbycia się Rumaka na wieczność oraz do zakończenia rozgrywek 2023/2024.

null

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)

The post Pyry z gzikiem: Bezradność first appeared on KKSLECH.com.

Загрузка...

Comments

Комментарии для сайта Cackle
Загрузка...

More news:

KKS Lech Poznań
ŁKS Łódź
KKS Lech Poznań

Read on Sportsweek.org:

Inne sporty

Sponsored