Piłka nożna
Dodaj wiadomość
Wiadomości

Pyry z gzikiem: Realnie

0 7

Pyry z gzikiem – szybkie, luźne, szczere, obiektywne i swobodne podsumowanie każdego tygodnia w Lechu Poznań. Alternatywa dla cyklu „Na chłodno” lub jak kto woli – „Na chłodno mini” bądź „express”.

Poniedziałek, 15 kwietnia 2024, na zegarach godzina 16:00, czas na obiad w postaci „Pyr z gzikiem”. Należy pamiętać o materiale z cyklu „Pyry z gzikiem”, a nie „Na chłodno”, dlatego dziś głównym tematem jest przede wszystkim mecz z Puszczą Niepołomice, obecna sytuacja drużyny oraz najbliższe spotkanie z ŁKS-em Łódź. Wczoraj w tekście „Tłumy na najbliższych meczach” o godzinie 20:33 bardzo ciekawy wpis oddał „mario”, za kilka dni w „Na chłodno” wróci się do tego wątku poświęcając temu komentarzowi więcej miejsca.

Przed meczem z Puszczą Niepołomice trener Mariusz Rumak na oczach raptem trzech dziennikarzy obecnych na zbędnej konferencji prasowej mówił m.in. o chaosie, który powstaje w polu karnym rywali przez stałe fragmenty gry beniaminka. Już w 2 minucie po rzucie rożnym mogliśmy stracić gola na 0:1, po 23 minutach i tym razem po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Puszcza prowadziła nawet 2:0. Dlaczego tak się stało? Mariusz Rumak zlekceważył atuty Puszczy wierząc, że silna broń rywala wynika tylko z chaosu? Czy piłkarze zlekceważyli Puszczę, nie do końca serio podeszli do rywalizacji z tym przeciwnikiem lub nie wykonali założeń taktycznych i to oni są winni? Można oczywiście czepiać się słów Rumaka, ale faktem był słaby, bezzębny Lech Poznań już od pierwszych minut meczu. Zawodnicy wyglądali tak jakby spotkali się pierwszy raz 15 minut przed spotkaniem, Lech wychodząc na ten mecz sprawiał wrażenie zespołu, który poddał się już przed pierwszym gwizdkiem sędziego, od początku nie był zaangażowany, nie było widać ambicji, determinacji, wszystkie cechy wolicjonalne stały pod stronie przeciwnika.

Wydawało się, że fartowne, aczkolwiek bardzo ważne zwycięstwo za tzw. „6 punktów” nad Pogonią Szczecin pozwalające odzyskać 3. miejsce w tabeli napędzi nasz zespół mentalnie. Po tamtym zwycięstwie nikt nie liczył na piłkarskie fajerwerki w Krakowie, porywającą grę po tygodniu zajęć, wiele strzałów od początku, ale przy okazji nikt nie spodziewał się oddania meczu już przed godziną 17:30. Brak zaangażowania + brak schematów w ofensywie + proste błędy w defensywie doprowadziły do katastrofy po 23 minutach, którą ciężko byłoby zamienić na choćby remis nawet w razie cudownej metamorfozy drużyny. Puszcza prowadziła 2:0 i finalnie wygrała 2:1 jak najbardziej zasłużenie. Rywal był lepszy taktycznie, momentami lepszy piłkarsko, przewyższał Lecha na wszystkich polach, obiektywnie mimo fartownego gola Mikaela Ishaka po jeszcze bardziej szczęśliwej asyście Filipa Marchwińskiego nie zasłużyliśmy nawet na remis. Statystycznie nie było to aż tak złe spotkanie, pod względem cech wolicjonalnych było już jednym z najsłabszych w tym sezonie i to jest największy problem. Zespół wyglądał tak jakby chciał komuś zrobić na złość, a być może nawet chciał zagrać przeciwko trenerowi. Nawet Mariusz Rumak mogący zlekceważyć drużynę rywala, atuty Puszczy czy marnując cały mikrocykl treningowy na wypracowanie jakichkolwiek schematów w ofensywie nie kazał piłkarzom spacerować po murawie. Zawodnicy ruszyli się dopiero po 30 minutach, był to trzeci kolejny mecz toczący się w wiosennej aurze, w którym Lech fizycznie wyglądał nieco gorzej niż np. w marcu notując liczby fitness podobne do tych z rundy jesiennej. Efekt? W tej drużynie nie funkcjonuje już nic. Do meczu z Puszczą chociaż nie traciliśmy goli, wcześniej dobrze wyglądaliśmy fizycznie, aktualnie w ofensywie gramy tak jak graliśmy od początku wiosny, znowu biegamy tyle co jesienią a defensywa ponownie łatwo traci bramki.

Podsumowując. W Lechu Poznań przez tydzień nic się nie zmieniło, trwa dogrywanie do końca sezonu 2023/2024, który potrwa do 25 maja. W tabeli po tym weekendzie również nic się nie zmieniło, przegrała cała prowadząca trójka, natomiast w Częstochowie padł najlepszy możliwy wynik. Z czołówki wygrała tylko Pogoń, ale z racji udziału w finale Pucharu Polski ten klub i tak jest najbliżej awansu do europejskich pucharów. O dziwo w ten weekend do Europy przybliżył się również Lech Poznań, ponieważ utrzymał 3. miejsce w tabeli, a do końca rozgrywek pozostało już nie 7 tylko 6 kolejek.

1. Jagiellonia Białystok 52 pkt.
2. Śląsk Wrocław 50
3. Lech Poznań 48

4. Pogoń Szczecin 47
5. Raków Częstochowa 46
6. Legia Warszawa 46

Lech Poznań na 6 kolejek przed końcem nie przypomina kandydata do tytułu Mistrza Polski. Faktem są jednak realne szanse, jakie ma Kolejorz na tytuł, o którym marzyć może każdy kibic i nikt nikomu nie zabrania mieć takich marzeń. Realnie walczymy jednak o utrzymanie 3. pozycji dającej wymagany awans do europejskich pucharów. Gra o 3. miejsce to nie żaden minimalizm. To realna ocena tego na co stać Lecha Poznań z taką grą, taką postawą mentalną, z trenerem bucem i arogantem na ławce, a także w obecnej sytuacji kadrowej. Lech Poznań do końca sezonu nic już nie poprawi, będziemy grali tak jak gramy, możemy tylko wyszarpywać wygrane m.in. w spotkaniach, jakie nas teraz czekają. Realnie europejskie puchary mogą rozstrzygnąć się do końca miesiąca. Nie w sposób matematyczny, tylko realnie. Niebawem gramy z dwoma beniaminkami znajdującymi się pod kreską, pomiędzy wyjazdami do Łodzi i Chorzowa odbędzie się jeszcze domowy mecz z Cracovią, która wczoraj przełamała się, oddaliła od strefy spadkowej, dlatego nie przyjedzie do Poznania z przysłowiowym „nożem na gardle”. Prędzej czy później Lech wygra na wyjeździe, pomimo kiepskiej gry w ostatnich spotkaniach ten zespół wciąż stać na wyszarpanie w nędznym stylu trzech kolejnych zwycięstw nad niżej podanymi rywalami.

21.04, ŁKS Łódź – Lech Poznań (15:00)
28.04, Lech Poznań – Cracovia Kraków (17:30)
03.05, Ruch Chorzów – Lech Poznań (20:30)

Powyższy fragment o grze o 3. miejsce niektórzy czytelnicy mogą uznać za minimalizm, ale jest on oparty na m.in. analizie obecnej sytuacji. Zarząd Lecha Poznań nie zrobił nic, by ten sezon był udany, by klub zrobił postępy na wielu polach. Latem miał być mistrz + grupa, później miała być autostrada do mistrzostwa, zimą miał być dublet (realnie Puchar Polski), a po odpadnięciu z Pucharu Polski liczyło się już tylko mistrzostwo. Na dziś po zawalonym letnim okresie przygotowawczym, po zwlekaniu ze zwolnieniem trenera a później wzięciu za niego kogoś gorszego, choć mocniej zmotywowanego pozostaje realna walka o 3. miejsce. Być może po korzystnych wynikach 29. kolejki cele za parę dni będą wyższe, jednak na to musimy poczekać. Musimy też wszyscy pomęczyć się z Mariuszem Rumakiem, jeśli on sam nie zrezygnuje ze stanowiska. Piotrowi Rutkowskiemu znowu zabraknie odwagi, Lech Poznań nie zwolni Rumaka, bo niby kto miałby przyjść za niego? Miałby być już trzeci trener w tym sezonie i drugi tymczasowy w postaci Rafała Janasa? Oczywiście przejęcie zespołu przez Rafała Janasa jest możliwe, lecz wtedy zarząd musiałby przedłużyć z nim kontrakt wygasający 30 czerwca, uczynić go trenerem na stałe lub Janas po 6 meczach wróciłby do roli asystenta Macieja Skorży. Na moment nie wiadomo jednak, czy Skorża powróci do Kolejorza, dlatego do 25 maja musimy męczyć się z Rumakiem lub zaakceptować Janasa na dłużej.

Trwający sezon jest już przepełniony bólem i wstydem, męczymy się wszyscy od sierpnia, od miesięcy piszemy o tym samym, tylko innymi słowami. Nie ma miesiąca, by kibic Lecha Poznań nie zbierał ciosów od trenera, piłkarzy czy zarządu, który swoimi decyzjami także na rynku transferowym nie zrobił nic, aby zakończyć sezon sukcesem. Aktualnie Lech Poznań notuje progres na jednym polu, którym jest wzrost medialności i zainteresowania kibiców losami klubu nie tylko w dni meczowe. Niestety chwilowy progres na tym polu jest spowodowany wyłącznie kolejnymi, nieudolnymi działaniami zarządu i kryzysem, w którym klub znajduje się od sierpnia 2023 roku z małymi wyskokami w stylu fartowna wygrana z Pogonią 1:0. Tamto zwycięstwo czy wpadki innych rywali w 28. kolejce cały czas utrzymują lokomotywę na powierzchni, wszyscy nadal jedziemy na tych samych torach, jeszcze nie zatonęliśmy, przy odrobinie szczęścia może to być sezon, w którym np. po meczach z ŁKS-em, Cracovią i Ruchem będziemy wciąż w realnej grze o mistrzostwo jednocześnie nie mając zapewnionego wymaganego startu w europejskich pucharach.

W dzisiejszych „Pyrach z gzikiem” można by poszerzyć danie o jeszcze parę składników (tematów), ale po co? Od sierpnia poświęciliśmy mnóstwo czasu na opisywanie problemów, byli tacy, którzy robili wówczas wielkie oczy, nie wiedzieli o co chodzi, Lech według nich wyglądał idealnie. A teraz? Teraz tupią ze złości i płaczą tak jak płakała większość kibiców od Trnawy zgadzając się ze wszystkim, co obecnie pojawia się w mediach. Co ciekawe atmosfera, jaka panuje wśród kibiców zupełnie nie przekłada się na sprzedaż biletów na mecze, które cieszą się rekordowym zainteresowaniem i właśnie dlatego za kilka/kilkanaście dni warto będzie wrócić do komentarza „mario” wspomnianego na początku tego odcinka. Na razie towarzyszy nam ten sam cel, jakim jest przepchnięcie zwycięstwa nad ŁKS-em Łódź w celu niepogorszenia sytuacji i możliwości łudzenia się dalej. W najbliższych dniach czy tygodniach warto będzie jeszcze częściej śledzić KKSLECH.com, końcówka sezonu to zawsze jeszcze więcej materiałów, w tym również z wyjazdowych meczów Lecha Poznań. Dopóki są szanse – walczymy RAZEM o założone cele.

> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <





The post Pyry z gzikiem: Realnie first appeared on KKSLECH.com.

Comments

Комментарии для сайта Cackle
Загрузка...

More news:

ŁKS Łódź
KKS Lech Poznań

Read on Sportsweek.org:

ŁKS Łódź
KKS Lech Poznań
KKS Lech Poznań
KKS Lech Poznań

Inne sporty

Sponsored