Z mojego archiwum (127)
Propagowanie szachów w środkach masowego przekazu ma wielkie znaczenie, gdyż to może przyciągnąć do naszej dyscypliny wielu nowych sympatyków królewskiej gry!
Może wcześniej zainteresowałbym się szachami, gdyby w prasie bydgoskiej były publikowane wiadomości o imprezach szachowych. Dopiero plakat na ulicy informujący o półfinałach do mistrzostw Wojska Polskiego uświadomił mnie, że w szachy nie tylko gra się w szkolnej świetlicy, ale także organizuje się turnieje szachowe.
Już jako początkujący członek klubu szachowego OKO „Caissa” Bydgoszcz zadałem działaczom pytanie: „Dlaczego w miejscowej prasie nie ukazują się wzmianki o imprezach szachowych”. Odpowiedź mnie zaskoczyła: „Nie ma kto podawać takich informacji, ale gazety i tak nie są tym zainteresowane“.
Wziąłem więc sprawę w swoje ręce. W sekretariacie Okręgowego Związku Szachowego przygotowywałem teksty. Sekretarz związku Edward Wiśniewski przystawiał pieczątkę i osobiście zanosiłem te informacje do redakcji trzech bydgoskich dzienników: „Gazety Pomorskiej”, „Ilustrowanego Kuriera Polskiego” i „Dziennika Wieczornego”. Wszystko publikowano!
To był początek mojej działalności publicystycznej. Byłem wprawdzie anonimowym informatorem, bo nie podawano mojego nazwiska, ale miałem dużą frajdę, że popularyzuję w ten sposób szachy w moim mieście.
Kilka przykładów:
Regularne wiadomości z różnych imprez szachowych były ogromna reklamą w mieście dla naszej dyscypliny. Mnie często, przy załatwianiu różnych spraw w urzędach pytano, czy jestem tym znanym szachistą. Jerzy Pokojowczyk twierdził nawet, że te informacje prasowe dały mu dużą reklamę i szacunek w szkole.
Pisałem również do „Żołnierza Polski Ludowej”. Była to gazeta Pomorskiego Okręgu Wojskowego. Tutaj już zamieszczano moje nazwisko i płacono honoraria!

