RIP
Wczoraj doszła do mnie smutna wiadomość o śmierci Kazimierza Steczkowskiego (29.10.1947 – 13.09.2025).
//////////////////////////////
Moje wspomnienia:
Z Kazimierzem Steczkowskim z Krakowa spotkałem się po raz pierwszy przy szachownicy w czasie mistrzostw Polski juniorów w Goleszowie 1965 r. Przestawiłem ruchy w debiucie i Kazik pouczająco to wykorzystał. To była moja jedyna przegrana z nim.
Później wygrałem wszystkie pojedynki (około 10). Jedną ciekawą partię opublikowałem na blogu.
Nasze partie miały zawsze bojowy charakter. Ciekawy epizod walki z nim opisałem w książce „Królowe 64 pól”. Wykorzystałem tutaj doświadczenia z szachów kobiecych!
W 1971 roku przeprowadziłem się z Bydgoszczy do Krakowa i zostałem członkiem klubu Hutnika Nowa Huta. W ten sposób graliśmy osiem sezonów w jednej drużynie. W 1979 roku zmieniłem barwy klubowe do Hutnika Warszawa.
Na początku lat 80-tych minionego stulecia Kazik zawitał do Dortmundu. Legitymował się tytułem mistrza międzynarodowego. Na moje pytanie „W jakich turniejach to zdobyłeś” odpowiedział z uśmiechem, że w Rumunii.
Przez jakiś czas prowadziłem z nim korespondencję. W pewnym momencie powiadomił mnie, że wyemigrował do USA i zamilkł. W 1986 roku, w trakcie mojego pobytu w Nowym Jorku, próbowałem z nim nawiązać kontakt, ale bez powodzenia.
Przedstawiona partia została rozegrana w turnieju o puchar prezesa krakowskiej „Korony”. Wyniki podałem w wpisie.
Kazimierza Steczkowskiego wspominam jako serdecznego i oddanego kolegę, zawsze gotowego do pomocy. Był osobą, który w każdej sytuacji był duszą towarzystwa i dlatego cieszył się dużym szacunkiem!
Cześć Jego Pamięci!