Polemiki, opinie (190)
Niedawno w wydawnictwie Penelopa ukazała się kolejna edycja książki „Atak na króla”.
Jeden z czytelników bloga przypomniał mi w prywatnym liście, że przed laty publikacja ta uzyskała w internecie kilka niepomyślnych ocen. Zgadza się, ale były też pozytywne komentarze, np.:
Jestem wielbicielem szachów, ale praca zawodowa uniemożliwia mi systematyczne granie w turniejach. Nie mam żadnej kategorii szachowej. Gram okazjonalnie, przede wszystkich w rapidach oraz blickach. Mam dwie Pana książki, z których często korzystam. Niedawno – ku mojemu wielkiemu zdziwieniu – przeczytałem w internecie dwie negatywnie oceny Pana książki „Atak na króla”. Z ciekawości natychmiast ją kupiłem. Już prawie całą przeczytałem i mam pozytywne zdanie:
1.Pozbyłem się kompleksów, gdyż także silni zawodnicy przegrywają partie i to już na początku gry.
2.Poznałem różne metody ataku na króla w pozycjach otwartych i zamkniętych. Teraz już wiem, że to jest bardzo istotny faktor w szachach.
3.W swoich komentarzach zwraca Pan uwagę na znajomość teorii wariantów. Podszkoliłem się trochę w debiutach i gra mi się już lepiej.
Nie bardzo pojmuję takich złych ocen tej książki.
//////////////////////////////
Każdy autor musi się liczyć z nieprzychylną krytyką swej pracy!
Pisałem już w przeszłości na blogu, że właściciel największego wydawnictwa szachowego w strefie języka niemieckiego Joachim Beyer zaprosił mnie na początku lat 80-tych do Frankfurtu na międzynarodową wystawę książek w celu osobistego zapoznania się i omówienie przyszłych planów. W trakcie naszej rozmowy wydawca dał mi radę:
„Niech pan z przymróżeniem oka przyjmuje wszelkie krytyki. Z tym będzie miał pan do czynienia tak długo, jak będzie pan pisał i wydawał książki. Są bowiem osoby, które w pewnym sensie specjalizują się w tym, aby tylko dokopać autorowi. Część swoich złośliwych tekstów uda się im nawet przemycić w jakiś pismach szachowych. Redakcje zabezpieczają się formułką Punkt widzenia autorów artykułów nie są naszymi poglądami i zatem nie biorą odpowiedzialności za nieraz mocno krytyczne i absurdalne oceny książek. My często otrzymujemy podobne teksty do wydawnictwa i przekazujemy je autorom tylko wtedy, kiedy wnoszą one coś istotnego, np. jakieś zauważone błędy, które można potem poprawić w kolejnych wydaniach. Uczulam na to pana, gdyż mamy jednego autora, który po dwóch ostrych ocenach swych książek wpadł w poważną depresję”.
Następnie dodał:
„Dla nas właściwie każde omówienie książki w jakiś publikacjach, nawet negatywne, jest jej reklamą. A więc odwagi i pisać. My będziemy oceniać wartość pana prac …”.
Joachim Beyer odradził mi również wszelkie dyskusje z krytykami. „Szkoda czasu i nerwów. Chyba, że mają oni do przekazania istotne merytoryczne uwagi”.
cdn