Podróż dookoła świata marzeniem Agnieszki Kobus
Brązowa medalistka igrzysk w Rio de Janeiro Agnieszka Kobus (AZS AWF Warszawa) marzy o podróży dookoła świata. Zawodniczka przyznała, że choć większość roku spędza na zagranicznych zgrupowaniach, to dla odpoczynku bierze plecak i rusza do... Azji.
- Podróżowanie to moja największa pasja, a serce skradł mi daleki Wschód. Po zdobyciu olimpijskiego trofeum pozwoliłam sobie na pierwsze od dawna wakacje, po których wiem, że będę do Azji wracać - powiedziała.
Jednak tuż po tym, jak wraz z Moniką Ciaciuch, Marią Springwald i Joanną Leszczyńską wywalczyła medal, postanowiła zwiedzić fawele - okrzyknięte złą sławą dzielnice Rio de Janeiro.
- Wraz z Asią i Marysią, pod opieką lokalesa, ruszyłyśmy do tych miejsc, prezentujących zwykłe, codzienne brazylijskie życie. W tych biednych rejonach miasta zostałyśmy przyjęte z uśmiechem, wiele osób robiło sobie z nami zdjęcia, grali dla nas na bębnach. Było przesympatycznie, a ja mniej się tam bałam niż przy obstawionym policją torze wioślarskim - wspomniała.
Zdobywczyni srebra ubiegłorocznych mistrzostw Europy kilka tygodni później spakowała siedmiokilogramowy plecak i wraz ze znajomymi wyjechała na Filipiny, a następnie z chłopakiem Maciejem Zawojskim (również wioślarzem) udała się do Wietnamu. Jak przyznała, przemierzanie tamtejszych wiosek zmieniło jej podejście do wielu spraw.
- Ludzie stamtąd udowadniają, że można mieć niewiele, a być szczęśliwym. My Polskę wciąż porównujemy do krajów Zachodu, a nie bierzemy pod uwagę, w jakim luksusie żyjemy. 40-metrowe mieszkanie dla rodziny z dziećmi to według naszych standardów ciasnota, a w Azji nieraz całym dobytkiem jest namiot - podkreśliła.
Zawodniczkę AZS AWF Warszawa urzekła otwartość mieszkańców tamtych rejonów.
- Im mniejsza wioska tym bardziej otwarci ludzie, niemający oporów, aby zagadać do obcej osoby. Jeśli znajomość angielskiego na to pozwalała to z ciekawością słuchali o Polsce, jak o odległej wspaniałej krainie. Gdy nie znali języka to... dogadywaliśmy się na migi, zamawiając na straganach potrawy, których nawet nie potrafię nazwać, za to chętnie próbuję - dodała.
27-latka zaznaczyła, że starała się nie chwalić sportową karierą, ale bywały sytuacje, w których nie dało się nie opowiadać o sukcesach.
- W jednej z wietnamskich knajpek podszedł do mnie pan i spytał, skąd mam kurtkę z orłem na piersi. Opowiedziałam, że to strój olimpijskiej reprezentacji, której byłam członkiem. Gdy pokazałam zdjęcia medali z Rio, to miałam wrażenie, że sprawiłam ludziom w tym baru większą radość niż kibicom w Polsce - powiedziała Kobus.
Jak wyjawiła, najmilej wspomina wyspę Phu Quoc, na której dostała pierścionek zaręczynowy.
- Maciek wyszedł z morza, oświadczył się, a ja powiedziałam "tak". Przed nami zatem podróż przedślubna, bo w naszym życiu wiele rzeczy, dopasowywanych do kalendarza startów, dzieje się na opak - dodała z uśmiechem.
Poza wioślarstwem i turystyką Kobus stara się znaleźć czas na hobby, jakim jest domowa produkcja mydła z naturalnych składników oraz bieganie.
- Jeśli kalendarz pozwoli, to ponownie chciałabym wystartować w 4F Piątce Praskiej, czyli biegu, jaki towarzyszy BMW Półmaratonowi Praskiemu. Mieszkam na Saskiej Kępie, więc nie wypada nie wystartować w imprezie, odbywającej się pod domem. Po karierze wioślarskiej zamierzam ukończyć maraton, a przede wszystkim ruszyć w podróż dokoła świata - podkreśliła.
Wielkanoc spędzi z rodziną w Warszawie, a tydzień po świętach weźmie udział w kwalifikacjach krajowych, które mają pozwolić na start w pierwszych zawodach Pucharu Świata (na początku maja w Belgradzie). Planuje start w mistrzostwach Europy, w czeskich Racicach, a w październiku w mistrzostwach świata (Sarasota, USA).
- Nigdy nie stawiam sobie długoterminowych celów, skupiając się na tym, aby jak najlepiej przygotować się do najbliższych regat, jednak nie ma co ukrywać - start w igrzyskach w Tokio jest w planach. W Japonii jeszcze nie byłam - powiedziała Agnieszka Kobus.
Rozmawiała Anna Kalinowska